Spotkanie Reissa z zarządem trwało godzinę. Po nim piłkarz opuścił klub. Z dziennikarzami nie chciał rozmawiać. - Wszystko zawarłem w wydanym oświadczeniu. Nigdy nie sprzedałem meczu Lecha, ani go nie sprzedam - rzucił tylko. We wtorek ukazał się pierwszy numer magazynu "Kolejorz", w którym zapowiadano wywiad z Piotrem R., lecz żadne konkrety tam nie padły. Z kolei w oświadczeniu czytamy: "W ostatnich dniach w moim życiu zdarzyło się wiele niespodziewanych i dramatycznych wydarzeń, Wiem, że wobec nadrzędnego dobra Lecha mój osobisty dramat nie ma żadnego znaczenia. Za zaistniałą sytuację w pierwszej kolejności muszę przeprosić żonę, dzieci i moich najbliższych. W trudnym dla mnie czasie spotkałem się z wyrazami sympatii, współczucia i gestami wsparcia Także ze strony kibiców Lecha Poznań, za co serdecznie dziękuję i nigdy o nich nie zapomnę. Przede wszystkim kibicom winny jestem słowa wyjaśnienia. Całe moje życie sportowe to Lech Poznań. Temu klubowi oddałem najlepsze lata kariery i tu chciałem ją zakończyć w sposób godny - z medalem drużynowego mistrza Polski na szyi. Nigdy poważnie nie brałem pod uwagę możliwości reprezentowania innego polskiego klubu. Fani Lecha dobrze o tym wiedzą. (...) Wiem, że w obecnej sytuacji może trudno w to uwierzyć, ale w ciągu całej mojej kariery z pełnym oddaniem broniłem barw mojego klubu. Jestem w o tyle trudnej sytuacji z uwagi na rygory postępowania karnego, że nie mogę przedstawić ani treści postawionych mi zarzutów, ani treści złożonych przeze mnie wyjaśnień. Wbrew informacjom medialnym nigdy nie przyznałem się do sprzedania meczu Lecha Poznań. Na koniec, jeśli mogę Was o coś prosić, proszę o jedno - z ostatecznymi ocenami wstrzymajcie się do momentu, aż prawomocny wyrok w mojej sprawie wyda sąd. Ośmielam się prosić Was o cierpliwość i uszanowanie domniemania mojej niewinności. Oświadczam jednocześnie, że wyrażam zgodę na pokazywanie mojej postaci i twarzy bez żadnych przesłon, jak i na podstawie pełnego brzmienia mojego nazwiska." Maciej Borowski, Poznań