Jak radzić sobie z presją, gdy wielki rywal nie chce się "odczepić" nawet na chwilę? Sposoby są różne. Trener Barcelony Pep Guardiola ogłasza wszem i wobec, że także Real Madryt zasłużył w tym roku na mistrzostwo Hiszpanii. Jego piłkarz Andres Iniesta obrał drogę przeciwną - stara się deprecjonować to, co robi królewska drużyna. Na konferencji prasowej ogłosił, że nie oglądał ostatniego meczu Realu z Osasuną, "bo wybrał film, równie słaby". Nie bardzo rozumiem, na jakiej podstawie Iniesta ocenia ostatnie starcie na Santiago Bernabeu, wielu ludziom mogło się ono wydawać ciekawe: Ronaldo zdobył zwycięskiego gola na minutę przed końcem, kiedy ważyły się losy mistrzostwa Hiszpanii. Kto jednak śledzi Primera Division wie, że ta bramka w 89. min paść musiała. Gdyby nie zdobył jej Portugalczyk, zdobyłby Higuain, ostatecznie gracze z Pampeluny wepchnęliby piłkę do bramki Ricardo sami. W ostatnich czterech latach Real wyspecjalizował się w "remontadach" (Hiszpanie nazywają tak mecze, w których drużyna przegrywająca w końcu wygrywa). Uzbierał ich już 23, ta z Osasuną była nieunikniona, choć "Królewscy" przegrywali dwa razy (0-1, 1-2, a przy stanie 2-2 Masoud nie trafił piłką do pustej bramki). Remisując Real straciłby jednak szanse na tytuł i zaprzepaścił wysiłek 9 miesięcy. "Zmusimy Barcelonę, by była mistrzem z 99 pkt" - mówi trener Realu Manuel Pellegrini licząc, że pościg jego piłkarzy okaże się jednak skuteczny. Już dziś, wygrywając z Tenerife Barcelona pobije rekord Realu w liczbie punktów zdobytych w jednym sezonie. 13 lat temu "Królewscy" byli mistrzami osiągając granicę 92 pkt, tyle, że Primera Division liczyła wtedy 22 zespoły i każdy grał o cztery spotkania więcej. Trudniejsze zadanie czeka w tej kolejce Real, który wyjeżdża na Majorkę, gdzie wygrywały tylko Barcelona i Sevilla. Drużyna Gregorio Manzano walczy o miejsce w Lidze Mistrzów, "Królewscy" muszą jednak zwyciężyć i wyrównać swój własny rekord punktowy. Niewykluczone, że konieczna będzie remontada nr 24. W Realu trwa wewnętrzny wyścig snajperów - zdobywając dwa gole przeciw Osasunie Ronaldo (29 bramek we wszystkich rozgrywkach), zdystansował Higuaina (27). "Real najgroźniejszy staje się właśnie wtedy, gdy wszyscy uznają go za trupa" - przepowiednia Xaviego Hernandeza się spełnia. Lider Barcelony powiedział tak, gdy jego drużyna odskoczyła "Królewskim" na 5 pkt. Tymczasem przegrywając w sezonie zaledwie jeden raz (z Atletico), zwyciężając w obu Gran Derbi, zdobywając rekordową liczbę punktów, Barca wciąż może być pewna tylko drugiego miejsca. Nad Valencią ma 25 pkt przewagi. Real uczepił się jej jak tonący brzytwy zmuszając do nadludzkiego wysiłku. Jego nadzieje wciąż są uzasadnione. Jeśli jutro "Królewscy" pokonają Mallorkę, w sobotę, w 37. kolejce Barcelona pojedzie do Sewilli musząc wygrać. I tak do wspomnianej granicy 99 pkt. W angielskiej Premier League, gdzie do ostatniej kolejki trwa pasjonujący wyścig Chelsea z Manchesterem United, do mistrzostwa wystarczy 86 pkt. W Serie A uciekający przed Romą Inter może uzbierać już tylko 82 pkt. W zeszłym sezonie do mistrzostwa Hiszpanii wystarczyło Barcelonie 87 pkt, wcześniej Realowi 85 (za Schustera) i 76 (za Capello). Barca Rijkaarda i Ronaldinho zdobywała tytuły z 82 i 84 pkt, a Valencia Rafaela Beniteza z 77. Wystarczy pół tej wyliczanki, by uzmysłowić sobie jak bardzo obecny sezon jest wyjątkowy. Ile lat trzeba będzie czekać na powtórkę? Być może bardzo krótko. Przewaga Realu i Barcelony staje się tak przygniatająca, że zaczyna zagrażać przyszłości Primera Division. Długi wyścig w tym sezonie "nakręci" oba kolosy - latem znów będą wielkie transfery i ligę podzieli przepaść bez dna. Jest to scenariusz prawdopodobny: niedługo Barca będzie miała nowego prezesa, który zechce "sprezentować" socios kilku znanych graczy (już mówi się o Villi i Di Marii). Florentino Perez na pewno nie pozostanie z tyłu. Na razie jednak kibice obu klubów muszą żyć dniem dzisiejszym. Po "obowiązkowym" zwycięstwie nad Tenerife Barca czeka na wsparcie Mallorki, w sobotę role się odwrócą: grając z Athletic Real będzie nasłuchiwał wieści z Sewilli. Ktoś ten wyścig w końcu musi przegrać. <a href="http://www.dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1885975">Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim!</a>