Gdybyśmy mieli pomyśleć o czymś, co w ostatnich latach moglibyśmy nazwać "derbami Europy", to z pewnością byłyby to starcia między Realem Madryt i Manchesterem City. Te ekipy mierzyły się ze sobą w Lidze Mistrzów wielokrotnie i zawsze w ostatnich sezonach wygrany dwumeczu na końcu podnosił do góry "uszaty puchar", a ich spotkania niosły ze sobą niewiarygodne emocje. Wystarczy przypomnieć sobie dwumecz, który zakończył się wynikiem 6:5, a Real gole na wagę dogrywki strzelał w doliczonym czasie gry. PSG bezapelacyjnie lepsze we francuskim pojedynku. Kolejny popis gwiazdora Ten sezon dla obu tych zespołów jest dość dziwny, porównując go do poprzednich. O ile Real w rozgrywkach La Liga radzi sobie dobrze, bo niedaleko za półmetkiem sezonu zajmuje pierwsze miejsce w tabeli i ma niewielką przewagę nad FC Barcelona oraz Atletico Madryt. O tyle Manchester City o wygraniu Premier League może zapomnieć, bo po 24 rozegranych spotkaniach ma ledwie 41 oczek, a liderujący Liverpool z jednym meczem na koncie uzbierał ich aż o 15 więcej. Real Madryt wygrał w Manchesterze. Kolejna remontada "Królewskich" Obu ekipom bardzo mocno z pewnością zależy więc na tym, aby znów wygrać Ligę Mistrzów. Pewne jest jednak, że tym razem nie zobaczymy "derbów Europy" w kluczowych fazach rozgrywek, a zdecydowanie wcześniej. Słabe występy w fazie ligowej sprawiły bowiem, że "Obywatele" i "Królewscy" nie awansowali bezpośrednio do 1/8 finału i muszą walczyć o swoje miejsce w barażach. Los zaś chciał, że trafili na siebie. Pierwszy mecz odbywał się w Manchesterze, a Real przyjechał do Anglii bez zdrowego środkowego obrońcy z pierwszego zespołu. Lewandowscy szaleją na urlopie. Ubrali córki w stroje warte fortunę Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem nieco zaskoczył Pep Guardiola, który posłał na boisko aż pięciu środkowych obrońców. Jeden z nich - John Stones grał jednak w roli defensywnego pomocnika. Przez pierwsze 20 minut ten plan zupełnie się nie sprawdzał. Real Madryt zdominował ten okres spotkania, a błyszczał Vinicius Junior, który od pierwszego kopnięcia pokazywał swoją najlepszą wersję. Wykreowane przez niego sytuacje nie zostały jednak zamienione na gola, głównie przez Kyliana Mbappe i Ferlanda Mendy'ego. Jedna akcja gospodarzy całkowicie odmieniła obraz spotkania na kolejne 20 minut. Wszystko rozpoczęło się od podania Edersona, a zakończyło golem Erlinga Haalanda, który w 23. minucie oficjalnie mógł się cieszyć z trafienia. Na kolejne 20 minut kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi przejęli gospodarze, ale tym razem to oni nie potrafili pokonać Thibaut Courtois, a Belgowi pomagał także wydatnie Raul Asencio. W ostatnich minutach goście się obudzili, ale gola do przerwy nie strzelili. To koniec problemów z kibicami na Narodowym. Kulesza ogłosił przełomową decyzję Druga część spotkania rozpoczęła się tak, jak pierwsza, a więc od ataków ze strony Realu Madryt. Przez długi czas "Królewscy" nie potrafili znaleźć drogi do bramki. Zmieniło się to w 60. minucie, gdy "Królewscy" dostali rzut wolny około 23. metry od bramki City. Strzał Fede Valverde został zablokowany, ale piłka spadła pod nogi Daniego Ceballosa, a ten posłał "ciasteczko" za linię obrony gospodarzy. Futbolówka spadła na nogę Mbappe, a ten koślawym strzałem piszczelem w końcu pokonał Edersona. To nie był koniec emocji w tym spotkaniu. W 80. minucie w okolicach pola karnego Realu Madryt pojawił się Phil Foden, który znalazł się z piłką na linii "szesnastki" i został sfaulowany przez Daniego Ceballosa. Sędzia Clement Turpin wskazał na rzut karny, a tego na gola zamienił Erling Haaland, który zmylił Thibaut Courtois. W 87. minucie Real odpowiedział na tego gola za sprawą duetu Vinicius - Brahim Diaz. Brazylijczyk oddał strzał z ostrego konta, a Ederson obronił na tyle niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hiszpana, który wpakował ją z bliska do siatki. Jakby tego było mało "Los Blancos" w doliczonym czasie gry zadali decydujący cios i posłali rywala na deski, strzelając trzeciego gola. Piłkę na środku boiska przechwycił Vinicius, przelobował wychodzącego z bramki Edersona, a zanim wpadła ona do siatki dopadł do niej Jude Bellingham i ustawił wynik spotkania na 3:2. Obrońca tytułu wraca do Madrytu z zaliczką i przed rewanżem jest w komfortowej sytuacji.