- Dostałem, piłkę trzydzieści metrów od bramki, przerzuciłem ją nad obrońcą i przymierzyłem z półobrotu. Piłka z odpowiednią siłą wpadła w samo okienko bramki Lenny'ego Pidgleya - opisał bramkę strzeloną w 15. minucie. W 73. minucie reprezentant Polski po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Rasiak strzelił jeszcze jednego gola w tym meczu, ale sędzia bramki nie uznał dopatrując się pozycji spalonej polskiego napastnika. - Sędzia nie miał racji. Davis podawał wzdłuż bramki, a ja w momencie podania na pewno byłem za jego plecami - stwierdził Rasiak. Dobrego występu Polaka w rezerwach "Kogutów" nie oglądał menedżer Martin Jol. - Mecz oglądało około 500 osób. Nie dostrzegłem wśród nich, niestety, menedżera Martina Jola, ale wierzę, że odpowiedni raport, a najlepiej kaseta wideo ze spotkania, dotrze na jego biurko. W czwartek wszyscy piłkarze mieli wolne, a po piątkowym treningu dowiem się, czy trener zabierze mnie do samolotu na niedzielny ligowy mecz z Middlesbrough - podkreślił Rasiak.