Napastnik londyńskiego klubu ma ogromną nadzieję pojechać na Weltmeistershaft. Przecież w kadrze trenera Pawła Janasa odgrywał znaczącą rolę i byłoby dla niego wielkim zaskoczeniem, gdyby nie znalazł się kadrze na mundial. Rasiak w Tottenhamie nie gra wcale, albo tylko ogony (jak ostatnie 7 minut meczu z Middlesbrough), ale wciąż swoją przyszłość wiąże z White Hart Lane i obecnie nie myśli o przenosinach do innej drużyny. Kto wie, co będzie jednak mówił za parę tygodni, jeśli mecze "Spurs" będzie nadal obserwował z wysokości trybun. - Niedawno w "Daily Star" pojawiła się informacja, że Glen Hoddle chętnie widziałby pana w Wolverhampton. I co? - O tej ofercie nic nie wiem. W przeszłości Wolverhampton rzeczywiście był mną zainteresowany. Wolves chciało zapłacić za mnie około dwa miliony funtów. Ta oferta pojawiła się jeszcze za czasów gry w Derby. - Jak wtedy potoczyła się ta sprawa? - Derby zgodziło się mnie sprzedać, ale sprawa skończyła się na moim menedżerze. Nie chciałem przenosić się do klubu z tej samej ligi. Parę dni po tej ofercie przeszedłem do Tottenhamu. - W Tottenhamie nie jest jednak tak dobrze jak w Derby. Prawie nie gra pan w Premiership. Czy ta sytuacja może się wkrótce zmienić? - Na pewno szanse na grę wzrosną, kiedy Mido pojedzie na Puchar Narodów Afryki. O tym decyduje jednak trener. Cały czas trenuję i gram najlepiej jak potrafię. Czekam cierpliwie na swoją szansę i jeśli ją dostanę, zrobię wszystko, aby ją wykorzystać. - Przyzna pan jednak, że sytuacja w Tottenhamie jest ciężka? - Moja sytuacja jest taka, że chłopaki bardzo dobrze grają. Ja znajduję miejsce w meczowej osiemnastce, ale w Anglii desygnowanych do gry jest jedynie szesnastu piłkarzy. Na pewno w najbliższym czasie dostanę porządną szansę, pojawią się kontuzje lub zawieszenia za kartki - to jest nieuniknione i wcale nie chodzi o to, że komukolwiek źle życzę. - Upatruje pan swoją szansę na grę w okresie świątecznym? - Rzeczywiście wtedy moje szanse wzrosną. Teraz gramy rzadko, dlatego nie mam okazji występować w meczach o stawkę. Od okresu świątecznego sprawa się może nieco polepszyć, bo będziemy grać dwa razy w tygodniu. Do tego dojdzie Puchar Anglii. Niecierpliwie czekam na swoją szansę i pierwszego gola w barwach Tottenhamu. - Rozmawiał pan z Martinem Jolem o swojej sytuacji? - Prywatnej rozmowy z trenerem nie miałem. Rzadko który piłkarz prowadzi rozmowę z trenerem w cztery oczy. Jol na pewno liczy na każdego w drużynie i oczekuje pełnego poświęcenia. Jeśli rezerwowym przyjdzie wyjść na boisko, trener chce od nich gry na sto procent. - Zbliżają się mistrzostwa świata. Nie boi się pan o miejsce w kadrze Pawła Janasa? - Na pewno obawiałbym się o miejsce na mistrzostwach, jeśli dalej nie grałbym regularnie w klubie. Moja sytuacja może być ciężka, jeśli taki stan utrzymałby się przez najbliższe kilka miesięcy. Wierzę jednak, że przyjdzie styczeń i dostanę swoją szansę. Z drugiej strony, proszę spojrzeć na piłkarzy z polskiej ligi, którzy walczą o miejsce w kadrze na mistrzostwa. Oni będą mieli także długą przerwę w grze. Będą jedynie trenować i rozgrywać sparingi. Są w podobnej sytuacji do mojej i to jest nieco pocieszające. Myślę pozytywnie i nie dopuszczam do siebie informacji, że nie będę grał w najbliższych dwóch lub trzech miesiącach. - Uważa pan, że Janas zrezygnuje z pańskich usług? - Na pewno trener doskonale mnie zna i wie, na jakim poziomie mogę grać. Myślę, że to będzie miało decydujący wpływ na moje powołanie do kadry na mistrzostwa świata. - Żałuje pan decyzji o przeniesieniu się do Tottenhamu? - Absolutnie nie! To nie jest tak, że jeśli nie gram w Tottenhamie, to nie zyskuję niczego. Trenuję ze znakomitymi zawodnikami i dzięki temu podnoszę swoje umiejętności. Uważam to za duży plus transferu na White Hart Lane. Tylko Piłka/Tomasz Włodarczyk, Londyn