Mało kto na stadionie widział co się wydarzyło na połowie płockiej drużyny. Wszyscy widzieli tylko zwijającego się z bólu Patryka Rachwała. Poszkodowany po meczu wyjaśnił okoliczności i wskazał winowajcę. - Dostałem głową w skroń od Mauro Cantoro. Po moim faulu chciałem go przeprosić, a jemu chyba puściły nerwy i mnie uderzył. Na pewno kamery zarejestrowały to zdarzenie i będzie tam widać, że nie udawałem - stwierdził piłkarz płockiej Wisły. Cantoro nawet nie protestował kiedy arbiter pokazał mu kartonik w czerwonym kolorze. Po meczu Argentyńczyk szybko uciekł pozbywając się kłopotliwych pytań. Najprawdopodobniej Cantoro odpocznie od ligowych zmagań w trzech najbliższych kolejkach. Zachowania pomocnika nie pochwala kapitan "Białej Gwiazdy" Maciej Żurawski. - Ja nie widziałem tego zdarzenia. Jeśli jednak naprawdę uderzył przeciwnika to mogę powiedzieć, że to czysta głupota, bo była to przecież ostatnia minuta meczu. Pewnie dostanie teraz karę i osłabi nasz zespół - skomentował "Żuraw".