Chodzi o artykuł 23, paragraf 1 Statutu PZPN, a ściślej o ostatnie zdanie. "Osoba, która przez dwie ostatnie kadencje pełniła funkcję Prezesa PZPN nie może kandydować na kolejną kadencję." Ten punkt jest dostosowaniem się do ustawy o Sporcie, która ma wprowadzić dwukadencyjność prezesów związków. Zgodnie z obecnym zapisem Zbigniew Boniek nie mógłby kandydować na najbliższym zjeździe wyborczym, który odbędzie się za rok. Ale... Już w ubiegłym roku to zdanie miało zostać usunięte ze statutu. Na poprzednim Walnym Zgromadzeniu Delegatów poprawka została przegłosowana, ale pozostała w oficjalnym dokumencie. Jak pisze czwartkowy "Przegląd Sportowy" nie doszło do tego przez zwykłe gapiostwo. Dla Bońka to znaczące niedopatrzenie. Usunięcie tego zdania oznacza bowiem możliwość, że przy pewnych sprzyjających okolicznościach, mógłby zostać na stanowisku. Nastąpiłoby to pod warunkiem, gdyby zostało zniesione to ograniczenie, na przykład wskutek zmiany w Ustawie o Sporcie. To niewykluczone, bo prezesi wielu sportowych związków, które odnoszą sukcesy (np. Polski Związek Narciarski - Apoloniusz Tajner, Polski Związek Lekkiej Atletyki - Henryk Olszewski) chcieliby zniesienia limitu kadencji. Zresztą sam Boniek odniósł się do ustawy. - To środowisko powinno wybierać prezesów. To chory punkt w tej ustawie. To nie dotyczy tylko mnie, ale prezesów małych związków sportowych, w których często dają swoje pieniądze. Jeszcze raz mówię: o wyborze powinni decydować delegaci, środowisko, które dobrze zna realia - mówił w czwartek dziennikarzom. Prezes PZPN zadeklarował również - co stoi w sprzeczności z powyższą wypowiedzią - że nie będzie kandydował na trzecią kadencję. Na dziś ten temat nie istnieje. Takie mamy prawo - stwierdził. Podczas długiego głosowania nad poprawkami do statutu usunięto również zdanie z artykułu 23. Jeśli ustawa o sporcie, by się rzeczywiście zmieniła, to za rok delegaci głosowaliby pewnie nad kandydaturą Bońka. Olgierd Kwiatkowski