Sympatyczne dla klubu z południa kraju jest to, że rywalem w finale będzie londyńska Chelsea - niemal pewny reprezentant Anglii w Lidze Mistrzów w następnej edycji. Normalnie oznaczałoby to występ Portsmouth w Lidze Europejskiej bez względu na wynik finału 15 maja. Sytuacja nie jest jednak normalna... Portsmouth jest od 26 lutego w zarządzie komisarycznym. Klub zarządzany w ostatnich latach w sposób chaotyczny i bełkotliwy, przechodzący z rąk do rąk, został postawiony pod ścianą. Zaległości m.in. wobec urzędu skarbowego były tak duże, iż wymiar sprawiedliwości przysłał komisarza w osobie Andrew Andronikou. Portsmouth był nie do uratowania - w chwili podjęcia decyzji o zarządzie komisarycznym federacja MUSI wymierzyć karę odjęcia 9 punktów i uczyniła to zgodnie z procedurami. Spadek klubu do niższej klasy był przesądzony, matematycznie dokonał się w sobotę (chociaż sam Portsmouth nie rozgrywał meczu ligowego). W związku z trudną sytuacją i zagrożeniem bytu, Portsmouth nie aplikował (nieprzekraczalny termin minął 1 marca) do Football Association o licencję na występy w europejskich pucharach. No bo kto pomyślał...? Nawet gdyby ktoś przewidział świetną passę w Pucharze Anglii to klub z hrabstwa Hampshire i tak zgody by nie dostał - nie zezwalają na to przepisy. W Europie Anglii reprezentować nie może klub w zarządzie komisarycznym i basta. Miejsce dostanie siódma ekipa w tabeli Premier League, menedżer Avram Grant poprowadzi innych piłkarzy. Mimo to komisarza ruszyło i zamierza odwoływać się do sumień działaczy Football Association. Będzie afera i darcie szat, ale czy słowa mogą nad Tamizą zmienić przepisy? Nie, to nie jest dziki kraj. Tam regulacje piszą ludzie już 150 lat i są one doskonałe. Przepisy są w dodatku spójne z wymaganiami UEFA. Andronikou pokrzyczy nieco, szarpać się będą fani. Efektem może być specyficzna promocja Portsmouth w kraju i za granicą, klubu na sprzedaż i z piękną przeszłością (mistrz w 1949 i 1950 roku), z portowego miasta. Herosi z Portsmouth chylą się ku upadkowi, nie pierwszy raz w swojej historii. Odrodzą się jak wcześniej kilka razy czy pójdą w ślady choćby Accrington FC (nie mylić z Accrington Stanley)? Klub był, w pomrokach XIX wieku współzałożył The Football League, i go nie ma. Jaka nauka z tej lekcji płynie dla Polaków? Stosując konsekwentnie przepisy i czyszcząc ligi z nieudaczników i oszołomów wytraciłoby się u nas kilka zdechłych klubów z piękną historią, lecz zupełnie nie umiejących działać w XXI wieku i polskiej piłce od dawna nic nie dających. Czego sobie i Państwu życzę. Krzysztof Mrówka