Hasło "Łysy z UEFA" pada tu nieprzypadkowo - przed laty Infantino pod tym pseudonimem budził raczej wśród kibiców pozytywne skojarzenia jako nawet całkiem charyzmatyczna postać biorąca udział w różnych losowaniach związanych z futbolem na "Starym Kontynencie". Patrząc pod względem wizerunkowym być może jednak byłoby dla niego lepiej, gdyby tak już pozostało. Pod koniec lutego 2016 roku Szwajcar włoskiego pochodzenia awansował jednak z sekretarza generalnego UEFA na przewodniczącego FIFA. Przejmując obowiązki z rąk tymczasowego lidera organizacji, Kameruńczyka Issy Hayatou, który zastąpił Blattera, Infantino znalazł się na absolutnym szczycie - i żadne wichury nie są w stanie go z niego zrzucić. A owych wichur było jak dotychczas naprawdę sporo i jednym tchem nie sposób ich wymienić. Gianni Infantino otrzymał niejako w spadku dwa najbardziej kontrowersyjne mundiale w dotychczasowej historii mistrzostw świata - w Rosji oraz w Katarze. W przypadku rosyjskiego turnieju "sytuacja była rozwojowa". Gospodarzy MŚ 2018 i 2022 wybrano dokładnie tego samego dnia - 2 grudnia 2010 roku. Wówczas jeszcze Rosjanie nie splamili się aneksją Krymu i wywołaniem długotrwałego konfliktu zbrojnego w Donbasie - w 2016 roku, kiedy FIFA miała już nowego szefa, było jednak już po tych wydarzeniach. Czy na dwa lata przed pierwszym meczem mundialu Infantino mógł w ogóle pomyśleć o tym, by przenieść rywalizację gdzieś indziej pod naciskiem (relatywnie słabym) opinii międzynarodowej? To kwestia mocno dyskusyjna, natomiast na pewno nie zaszkodziłoby mu odpuszczenie sobie błyszczenia w towarzystwie Władimira Putina. Uśmiechy i wyrazy sympatii między tą dwójką - jak się już wówczas zdawało - nie były efektem jedynie wymuszonej kurtuazji między gospodarzem MŚ a zwierzchnikiem organizacji, pod której egidą odbywało się całe współzawodnictwo. Dobre relacje zaowocowały rok po mundialu wręczeniem Szwajcarowi Orderu Przyjaźni ze strony Putina. Rosjanie mordują Ukraińców. FIFA odwraca głowę tak długo, jak się da 24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnoskalową, bardzo brutalną napaść na Ukrainę. Ta według planów z Kremla miała paść w trzy dni, ale skutecznie odparła atak prowadzony w zasadzie z trzech stron - od Rosji i Donbasu, od Białorusi i od Morza Czarnego. Apel o to, by Rosjan wykluczyć ze wszystkich kręgów działalności międzynarodowej był natychmiastowy - i dotyczył również świata sportu. Kolejne związki sportowe decydowały się na sankcje, a FIFA zdawała się ociągać ze wszystkimi najważniejszymi decyzjami. "Infantino dalej tuli się do Putina. Czapki z głów przed Polakami, którzy odmówili gry z Rosją" - napisał swego czasu redaktor naczelny niemieckiego "Kickera" Rainer Franzke w kontekście sprzeciwu PZPN wobec rozegrania barażu o awans do MŚ 2022 z Rosjanami. Na podobną odmowę zdecydowali się również Szwedzi, znajdujący się na tej samej "ścieżce barażowej". Ostatecznie FIFA dokonała izolacji reprezentacji "Sbornej" oraz klubów z kraju ze stolicą w Moskwie, która trwa do teraz, czyli wiosny 2023 roku. Niemniej Gianni Infantino w swoich przekazach niezmiennie stara się lawirować stak, aby nie zamykać przed sobą żadnych drzwi. 1 kwietnia 2022 roku podczas losowania grup MŚ 2022 powiedział: "Dziś, w tych czasach, mamy trochę zawirowań na całym świecie. Świat jest podzielony, agresywny i potrzebujemy okazji, aby ludzie byli razem. Aby razem w pokoju celebrowali. I właśnie po to będą mistrzostwa świata". "To wiadomość ze świata piłki do wszystkich liderów: przestańcie, zastopujcie konflikty i wojny. Proszę, zaangażujcie się w dialog, bo chcemy, aby to był mundial jedności i pokoju" - dodał. Wielu komentatorów uznało to przemówienie za wprost żenujące - bo szef FIFA nie zdołał nazywać rzeczy po imieniu, wskazać agresora i ofiary, potępić napadu. Nawet odsuwając na bok kwestię tego, na ile światy sportu i polityki się mieszają ze sobą i na ile powinny, to w Ukrainie zginęła i ginie dalej masa sportowców. Stadiony piłkarskie są bombardowane, rozgrywki tamtejszych lig musiały wprowadzić procedury schodzenia futbolistów do schronów w przypadku nalotów... Tuż przed inauguracją mundialu w Katarze, w listopadzie 2022 roku, Infantino postanowił, jak można powiedzieć z przekąsem, nawiązać do czasów starożytnej Grecji i zarządzić coś w rodzaju pokoju olimpijskiego. "Apeluję do was wszystkich, abyście pomyśleli o tymczasowym zawieszeniu broni na jeden miesiąc, na czas trwania mistrzostw świata lub o co najmniej umożliwieniu korytarzy humanitarnych. Cokolwiek, co prowadziłoby do dialogu jako pierwszego kroku do pokoju" - stwierdził. Te stwierdzenia uznano za kompletnie oderwane od rzeczywistości, a Szwajcar znowu strzelił sobie w oba kolana tego typu zachowaniem. Kulminacja wpadek - delikatnie rzecz ujmując - nastąpiła wkrótce potem. Właśnie w Katarze. Nagły Katar oficjeli FIFA Wróćmy do 2 grudnia 2010 roku. Najpierw organizatorem mundialu zostaje Rosja - potem szansę przeprowadzenia jednej z największych sportowych imprez świata otrzymują Katarczycy. To od początku był kontrowersyjny pomysł, już na poziomie samego planowania. Katar to kraj o raczej relatywnie mało rozbudowanych tradycjach futbolowych - to oczywiście nie powinno z marszu w niczym przeszkadzać, bo jedne z bardziej udanych komercyjnie MŚ odbyły się w USA w 1994 roku, a w Stanach Zjednoczonych piłka nożna do dziś jest poza pierwszą trójką najpopularniejszych sportów, nie mówiąc o tym, co było prawie trzy dekady temu. Wskazanie na Katar od początku jednak wzbudzało oskarżenia o wybór podyktowany korupcją w FIFA. Dla mundialu na Bliskim Wschodzie trzeba było do tego rozregulować cały sezon 2022/2023, bo turniej musiał odbyć się na przełomie listopada i grudnia - inaczej arabskie upały nie dałyby zawodnikom żyć. Dla przeciętnego kibica wyjazd na te mistrzostwa był przy tym... nadprzeciętnie drogi - to m.in. dlatego organizatorzy "łatali dziury" na trybunach i opłacali albo własnych obywateli, albo emigrantów zarobkowych by ci udawali fanów z Europy czy Ameryk. To prowadziło do absurdalnych widoków. Infantino i najbardziej kontrowersyjny mundial w dziejach Te wszystkie kwestie są jednak niczym wobec zagadnienia, którą można skrócić do trzech słów - łamanie praw człowieka. Katar już od dawna był oskarżany o to, że owe prawa nie są wewnątrz państwa respektowane, czemu sprzyjała obecność z gruntu raczej bardzo restrykcyjnego szariatu. Ironiczny wydaje się fakt, że FIFA starała się promować obecność pań w futbolu (co samo w sobie jest oczywiście pozytywnym trendem) w miejscu, w którym kobiety traktowane są instrumentalnie. Z jednej strony Francuzka Stephanie Frappart napisała kawał historii sędziując jedną z potyczek MŚ, z drugiej strony jej koleżanka po fachu, Neuza Ines Back, jako liniowa nie mogła liczyć po swoim udziale w spotkaniu o trzecie miejsce nawet na uścisk dłoni ze strony katarskiego oficjela obecnego na płycie stadionu. A zwykłe Katarki? Nawet palcem w bucie nie mogą kiwnąć samodzielnie i nie są równe wobec prawa względem męskich współobywateli. Jeszcze głośniejsza była sprawa walki o prawa osób LGBT - w Katarze stosunki homoseksualne są bowiem karalne, w związku z czym gospodarze MŚ dostawali szewskiej pasji choćby na samą myśl o tym, że któryś kibic mógłby zjawić się na stadionie lub w jego pobliżu z tęczową flagą. Niektórzy uczestnicy turnieju postanowili pójść jednak w tym przypadku pod prąd. Część reprezentacji miała zamiar symbolicznie stanąć po stronie społeczności LGBT poprzez opaski, które mieli założyć kapitanowie drużyn. Wzór z kolorami tęczy, sercem i napisem "One Love" nie zdobył jednak aprobaty Infantino, który z jednej strony chciał kreślić wizję FIFA jako organizacji inkluzywnej, z drugiej zaś strony nie chciał się narażać Katarczykom. Krajowym federacjom zagrożono więc karami finansowymi. Kiedy to nie poskutkowało, FIFA rzuciła informację, że każdy kapitan noszący tęczową opaskę z miejsca będzie otrzymywał na początku spotkania żółtą kartkę. Opór został w końcu złamany i w ten sposób w "bardzo miłej" atmosferze zaczęła się faza grupowa. Walijczycy zagrali Infantino jeszcze na nosie instalując tęczowe chorągiewki na swoim boisku treningowym, ale to był ostatni akt sprawy. Wchodzi na konferencję Arab, robotnik i gej. A to dopiero Gianni Infantino Języczkiem u wagi w Katarze koniec końców była jednak sprawa budowy stadionów i tego, ile osób poświęciło życie, by Katarczycy mogli pięknymi obiektami zachwycać kibiców, którzy mimo całej otoczki zdecydowali się jednak przybyć na Bliski Wschód. Przy powstawaniu piłkarskich aren przez wiele lat harowały tysiące, dziesiątki tysięcy słabo opłacanych imigrantów z państw azjatyckich. Międzynarodowe stowarzyszenia zajmujące się prawami człowieka alarmowały co chwilę, że warunki ich pracy czy zakwaterowania były dramatyczne. A to przynosiło ofiary śmiertelne. Tuż przed startem mistrzostw niemieccy kibice ponad podziałami przygotowali stadionowe protesty, wywieszając transparenty z hasłami w stylu 15 tys. martwych za 5760 minut futbolu. Wstydźcie się". Namawiano do bojkotu. Rzeczywista liczba zmarłych robotników mogła być niższa - w różnych źródłach przewijały się dane o ok. 6,5 ofiar. Katar tymczasem zarzekał się, że to dane wyssane z palca. Po pewnym czasie gospodarze mundialu nie mogli już jednak tuszować tego, co było oczywiste i podano informację o 400-500 śmierciach. Gdyby przy organizacji któregoś Euro lub np. kolejnych MŚ w Ameryce Północnej zmarła jedna osoba z powodów warunków pracy, to mielibyśmy skandal. Przy 10 mowa by była o piłkarskiej hańbie. Tutaj pół tysiąca martwych osób to jakieś minimum. Gianni Infantino nie tylko nie postanowił przeć ku odebraniu mundialu Katarczykom wobec tych wszystkich sytuacji, ale też wiele spraw zwyczajnie bagatelizował. Jak zwykle też kolejny raz nie zrozumiał, że na dodatkowy ostrzał naraża się retoryką, którą się posługuje. "Czuję się Katarczykiem, Arabem, emigrantem, robotnikiem z emigracji i gejem. Mówię to, będąc synem pracownika z emigracji. Katar ma sporo na sumieniu, jeśli chodzi o traktowanie takich robotników, ale zrobił już spore postępy, chociażby przez system kafala" - stwierdził na jednej z konferencji prasowych. To była kompletna abstrakcja, tym bardziej, że sytuację robotników umierających w barakach pod stadionami, homoseksualistów, którym grozi w Katarze więzienie za samo bycie homoseksualistami, porównał do tego, że... w szwajcarskiej szkole wyśmiewano się z niego, że jest potomkiem włoskich emigrantów i ma rude włosy. Większość ludzie nie dała wiary temu, że te dwie sytuacje można ustawić w jednym rzędzie. "Przemowa o rudym" to chyba kwintesencja rządów Gianniego Infantino w FIFA. Z jednej strony pokazuje bagatelizowanie pewnych bardzo istotnych problemów, z drugiej stara się dziwną metaforą podkreślać inkluzywność światowej organizacji piłkarskiej. A do tego oparta jest o sformułowania, które niejednego specjalistę od PR przyprawiłyby o ból głowy. Gianni Infantino pozostanie u steru FIFA. Kolejne pomysły i... kompromitacje? Tak naprawdę w tym tekście pojawiły się główne wątki jedynie z ostatniego roku - i to pokazuje, jak wiele zamieszania w bardzo krótkim czasie potrafi wywołać dawny "łysy z UEFA", pan od losowań. Można by wymieniać jeszcze inne nietypowe sytuacje, takie jak przekazanie światu, że organizacja mundialu co dwa lata może mieć wpływ na ograniczenie nielegalnych migracji na łodziach przez Morze Śródziemne. Można przypominać zwykłe towarzyskie faux pas, takie jak robienie sobie selfie praktycznie nad trumną Pelego. Nic jednak nie zmienia faktu, że wewnątrz FIFA pozycja 52-latka jest niezmiennie mocna. 16 marca 2023 roku na kongresie w stolicy Rwandy, Kigali, został wybrany na kolejną kadencję w roli przewodniczącego jednego z najpotężniejszych stowarzyszeń sportowych świata. Nie miał kontrkandydatów. Czy przez następne lata zdoła swoimi pomysłami organizacyjnymi choć trochę przyćmić wszystkie kontrowersje, jakie przyczepiły się do jego wizerunku przez ostatnie lata? To raczej niemożliwe, ale Infantino ma zadatki na futbolowego rewolucjonistę. Musi jednak uważać na dwie rzeczy: by rewolucja sama go nie pożarła i by... trzymać język za zębami, jeśli chce jeszcze kiedyś być traktowany choć trochę poważniej...