Na Santiago Bernabeu w głównych rolach wystąpili Ruud van Nistelrooy, Robinho i Iker Casillas. Holender zdobył pierwszego gola dla gospodarzy, Brazylijczyk zaliczył asystę i bramkę, a bramkarz Realu kilka razy uratował swój zespół przed stratą gola. "Derby pokoju" - tak mówiono o spotkaniu na stadionie Ramona Sancheza Pizjuana. Zarówno wszyscy w obozie Sevilla FC, jak i Betisu twierdzili, że ten mecz odbędzie się w zupełnie innej atmosferze niż poprzednie. Wszystko dlatego, że były to pierwsze derby po tragicznej śmierci obrońcy Sevilli Antonia Puerty. W wieczór Trzech Króli, święta szczególnie obchodzonego w Andaluzji, górą byli podopieczni Manola Jimeneza. Gospodarze wygrali 3:0, po dwóch bramkach Luisa Fabiano (pierwszą zdobył ręką) i samobójczym trafieniu Damii (zmienił lot piłki po uderzeniu Daniela Alvesa z rzutu wolnego). W innych niedzielnych meczach swoje aspiracje potwierdziły Atletico Madryt i Racing Santander. Podopieczni Javiera Aguirre wygrali w La Coruni z Deportivo 3:0, awansując na czwarte miejsce w tabeli, a zespół z El Sardinero na własnym stadionie pokonał Athletic Bilbao 1:0. Stołeczny zespół na Riazor przełamał dwie złe passy. Po pierwsze wygrał tam po raz pierwszy od sezonu 1994/95, a także w końcu strzelił bramkę (ostatnie trzy mecze bez gola). Na listę strzelców wpisali się Diego Forlan, Sergio Aguero i Jose Manuel Jurado. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tak mogą sobie po niedzielnym meczu powiedzieć kibice Racingu. Zaczęło się niezbyt pomyślnie dla gospodarzy. Już po kwadransie w wyniku kontuzji plac gry musiał opuścić najlepszy napastnik drużyny z Santander Pedro Munitis. Zmienił go Mohamed Tchite i to on w 43. minucie zdobył zwycięską bramkę. Całe spotkanie w barwach Racingu rozegrał Euzebiusz Smolarek.