Tottenham przystępował do tego spotkania ze świadomością, że w ośmiu poprzednich potyczkach z Chelsea nie zanotował choćby jednego triumfu. To miał być zły zwiastun dla ekipy z White Hart Lane. I rzeczywiście był. Gospodarze objęli prowadzenie już w piątej minucie. Z narożnika pola bramkowego bez przyjęcia uderzył wówczas Kai Havertz i zrobiło się 1-0. Trudno ocenić, czy był to strzał, czy może zagranie do któregoś z partnerów. Futbolówkę trącił jeszcze Japhet Tantanga i wpakował ją do swojej bramki. Trafienie zapisano jednak na konto Havertza. Niemiec zdobył pięć bramek w trzech meczach PLA. Dla porównania - w 42 spotkaniach Premier League bramkarzy rywali pokonywał tylko sześciokrotnie. Chelsea - Tottenham. Hugo Lloris kapituluje po raz drugi Niespełna pół godziny później znów w roli negatywnego bohatera wystąpił Tantanga. Tym razem próbował głową wybić piłkę po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, trafił jednak nieszczęśliwie w ramię Bena Daviesa i... po chwili Hugo Lloris po raz drugi wyciągał fotbolówkę z siatki. Po zmianie stron "The Blues" szukali sposobności do zadania trzeciego ciosu - z myślą o wypracowaniu jak najkorzystniejszej przewagi bramkowej przed starciem rewanżowym. Defensywa Tottenhamu tym razem nie pozwalała sobie jednak na momenty dekoncentracji.Wynik nie uległ zmianie, co oznacza, że zdecydowanie bliżej finału Pucharu Ligi Angielskiej są podopieczni Thomasa Tuchela. Z niemieckim szkoleniowcem doszedł już do porozumienia Romelu Lukaku, wcześniej czasowo odsunięty od meczowej kadry. W środowy wieczór znalazł się w wyjściowym składzie i spędził na murawie 90 minut. Był jednak cieniem samego siebie. Rewanż zostanie rozegrany 12 stycznia. UKi ZOBACZ TEŻ:Mecz Arsenalu z Liverpoolem w półfinale Pucharu Ligi Angielskiej przełożonyLider Chelsea Londyn trafi do Madrytu?