Puchar Konfederacji to turniej z udziałem ośmiu drużyn - sześciu mistrzów kontynentów, mistrz świata oraz gospodarz. Od 2001 roku rywalizacja odbywa się w tym samym kraju, który rok później organizuje mundial. Początek 2013 roku był słaby w wykonaniu brazylijskiej reprezentacji. Do końca kwietnia z pięciu spotkań zdołała wygrać tylko jedno (z Boliwią 4-0), a po remisie 2-2 z Chile w Belo Horizonte została wygwizdana przez 50 tysięcy własnych kibiców. W czerwcu w rankingu FIFA spadła na najniższą pozycję w historii - 22. Nic dziwnego, że fanom brakowało entuzjazmu, gdy rozpoczynał się Puchar Konfederacji. W dodatku w trakcie turnieju przez kraj przelała się największa od dziesięcioleci fala demonstracji. Zaczęło się od protestów przeciwko podwyżkom cen biletów komunikacji miejskiej, a przerodziło w wybuch niezadowolenia prawie ze wszystkiego, poczynając od złego stanu oświaty, służby zdrowia i innych służb publicznych, a kończąc na korupcji i olbrzymich kosztach zbliżających się piłkarskich mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Piłkarze radzili sobie jednak bardzo dobrze. W fazie grupowej Brazylia pokonała kolejno Japonię (3-0), Meksyk (2-0) i Włochy (4-2), a w półfinale wyeliminowała Urugwaj (2-1). Decydujące starcie z mistrzami świata i Europy było niespodziewanie dość jednostronne. Dwie bramki Hiszpanii strzelił Fred, a jedną Neymar. Kibice natomiast zaczęli śpiewać "mistrzowie wrócili". - Pokazaliśmy światu, że wciąż się liczymy i zasługujemy na szacunek. Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo w starciu z najlepszą obecnie drużyną na świecie. To pokazuje, że też jesteśmy silni. Poszliśmy w tym meczu na całość - podkreślił Neymar, którego kilka tygodni temu Barcelona kupiła z Santosu za łączną kwotę 57 mln euro. Zadowolenia nie krył także trener Luiz Felipe Scolari. 64-letni szkoleniowiec doprowadził Brazylię do mistrzostwa świata w 2002 roku i odszedł ze stanowiska. W listopadzie 2012 wrócił do roli selekcjonera "Canarinhos". - Moi piłkarze godnie reprezentowali kraj. Starali się zrobić wszystko, aby pokazać kibicom, że tworzą drużynę, która za rok będzie w stanie walczyć o mistrzostwo świata. Ich wsparcie będzie dla nas bardzo ważne - powiedział Scolari. Statystyka nie przemawia jednak za Brazylią, która Puchar Konfederacji zdobyła po raz trzeci z rzędu, ale udział w mundialu 2006 i 2010 kończyła już na ćwierćfinale.