Katar, który będzie gospodarzem mistrzostw świata w 2022 roku, jest skłócony z organizatorem Pucharu Azji - Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, a także Arabią Saudyjską, Bahrajnem i Egiptem. W 2017 roku te kraje oskarżyły Katar o wspieranie terroryzmu, czemu władze państwa zaprzeczają. W związku z tymi napięciami na turnieju praktycznie nie ma ani kibiców, ani dziennikarzy z Kataru. Ponadto po wtorkowym półfinale, w którym podopieczni Sancheza rozgromili gospodarzy 4-0, Zjednoczone Emiraty Arabskie złożyły skargę do Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej. Dotyczyła ona wątpliwej przynależności narodowej dwóch zawodników Kataru: 22-letniego Almoeza Alego urodzonego w Sudanie oraz 21-letniego Bassama Al-Rawiego, który urodził się w Iraku. Ali zdobył we wtorek jedną z bramek, powiększając swój dorobek do ośmiu trafień w tegorocznej edycji tych rozgrywek, co jest wyrównaniem rekordu turnieju. Al-Rawi pauzował w tym spotkaniu, ale prawdopodobnie wróci do składu na piątkowy finał w Abu Zabi o 15.30 czasu polskiego. - Skupiamy się wyłącznie na meczu, który rozegramy jutro. Nie zajmujemy się sprawami niezwiązanymi z futbolem. Nie martwię się ani trochę, a moi piłkarze nie potrzebują żadnej dodatkowej motywacji; wystarczy świadomość, że grają w finale Pucharu Azji - zapewnił Sanchez. Katar nigdy wcześniej nie dotarł nawet do półfinału tego turnieju. Japonia triumfowała w nim natomiast czterokrotnie. - To najważniejszy mecz w piłkarskiej historii Kataru. Zawodnicy są pewni swego i nie mogą się doczekać spotkania. Mają duży szacunek dla rywali, którzy dysponują fantastycznym składem i rozgrywają udany turniej - dodał Sanchez. Jego podopieczni zdobyli w tegorocznej edycji największą liczbę bramek - 16, natomiast nie stracili jeszcze ani jednej.