"Młode wilczki" z Zielonej Góry kilkanaście dni temu na stadionie Bemowskiego Ośrodka Piłki Nożnej w Warszawie triumfowały w X edycji Coca-Coca Cup. Dzięki temu młodzi piłkarze mieli okazję przeżyć przygodę swojego życia. Chłopcy w nagrodę pojechali na dwa dni do Wiednia, a główną atrakcją był oczywiście mecz Austria - Polska. Organizatorzy wyjazdu zadbali również o to, by młodzi adepci piłki nożnej, oprócz wspomnień czysto sportowych, zapoznali się z najważniejszymi zabytkami Wiednia, jego historią oraz zasmakowali tutejszej, tradycyjnej kuchni. Chłopcy zwiedzanie tego pięknego miasta, umilali sobie rozmowami na temat czekającego ich meczu na Ernst-Happel-Stadion czyli legendarnym Praterze. Spacerując po centrum Wiednia, co krok spotkać można było naszych rodaków, odzianych w narodowe flagi. Zielonogórzanie swoimi przyśpiewkami: "Jesteśmy u siebie" oraz "Kto dziś wygra?" wzbudzali wśród napotykanych Polaków sympatię, nierzadko "na dwie strony" wspólnie intonując piłkarskie pieśni. W dniu meczu młodzi piłkarze, przyozdobieni w narodowe barwy, z wymalowanymi na biało-czerwono twarzami udali się na przedmeczową kolację do restauracji na Praterze. Tam na chłopców czekała kolejna, tym razem niezaplanowana przez organizatorów wyjazdu niespodzianka. Otóż okazało się, że w sali obok, gościł sam Lech Wałęsa! Legenda "Solidarności" wzbudziła tak ogromne zainteresowanie i poruszenie, że konieczna była prośba do prezydenta o wspólne zdjęcie. Pan prezydent, po krótkiej rozmowie życzył udanego dopingu i zwycięstwa nad Austrią. W drodze na stadion, na twarzach młodych piłkarzy widać było wielkie przejęcie i niecierpliwe oczekiwanie na mecz. Po wejściu na Ernst-Happel-Stadion chłopcy długo rozglądali się po trybunach, podziwiając rozmiary wiedeńskiego stadionu. Atmosfera piłkarskiego święta udzieliła im się bardzo szybko, gdyż na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania chłopcy głośno intonowali :"Polska biało - czerwoni", "Jesteśmy z wami, Polacy jesteśmy z Wami" czy też " Kto wygra mecz? - Polska!". Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż w otoczeniu chłopców przeważali Austriacy, którzy z podziwem spoglądali na niewysokich, młodych przybyszów z Polski. Kiedy angielski sędzia zagwizdał po raz pierwszy, emocje sięgnęły zenitu. Każda akcja Polaków śledzona była w niewiarygodnym skupieniu, a niepowodzenia polskich piłkarzy wieńczone były jękiem niezadowolenia. Warto dodać, że tuż przed meczem, na pytanie, kto strzeli dla Polaków zwycięskiego gola,piłkarze z Zielonej Góry zgodnie odpowiedzieli, że...Roger i jak widać nie mylili się. Kiedy wydawało się, że już nic nie odbierze Polakom wygranej, w ostatniej minucie meczu sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy, którego na bramkę zamienił Ivica Vastić. Uradowane, emanujące energią, nadzieją i radością twarze młodych piłkarzy z Zielonej Góry, w mgnieniu oka pobladły a w ich oczach pojawiły się łzy. Autokar, którym chłopcy wracali po spotkaniu do hotelu i który jeszcze kilka godzin wcześnie tętnił życiem, gdzie śpiewane były piosenki zagrzewające nasze "orły" do walki, w drodze powrotnej ucichł niczym po narodowej tragedii. Nikt nie miał ochoty na rozmowę, a smutne oczy chłopców wlepione były w szyby autokaru, szukając wytłumaczenia na to, co stało się czwartkowego wieczoru. Następnego dnia, już na wiedeńskim lotnisku, młodzi zawodnicy byli w nieco lepszych humorach. Podczas oczekiwania na samolot, chłopcy w rozmowie z dziennikarzami byli rozluźnieni i nierzadko żartowali. Zielonogórzanie dzielili się swoimi spostrzeżeniami na temat szkoły, ich ulubionych przedmiotów, planów oraz tego co czeka ich w najbliższej przyszłości. Mimo, że chłopcy są jeszcze bardzo młodzi to zdaniem fachowców, wielu z nich ma szansę na prawdziwą, profesjonalną, piłkarską karierę. Taką szansę ma także Maciej Miziński, na którego koledzy nie przez przypadek wołają Figo. Jeśli tylko młodzi zawodnicy będą mądrze prowadzeni przez trenerów, to za kilka lat mogą decydować o obliczu naszej reprezentacji. Łukasz Piątek