Na lotnisku na wracających z Maroka piłkarzy czekała duża grupa fanów, która zgotowała im owację i głośno dziękowała za grę w KMŚ. Zawodnicy również, mimo porażki w finale, byli zadowoleni ze swojego występu. "Wiedzieliśmy, że będzie bardzo trudno o to, by wrócić do domu z tytułem. Możemy nosić głowy wysoko" - ocenił Nestor Ortigoza, Argentyńczyk z paragwajskim obywatelstwem. Pomocnik Leandro Romagnoli z kolei przyznał, że przed finałem docierały do niego opinie, że jego zespół przegra z Realem różnicą co najmniej 10 bramek. "Widziałem plakaty, na którym typowano wynik 12-1 dla rywali. Ale różnica nie była aż taka duża" - podkreślił. Ekipa San Lorenzo, której kibicem jest papież Franciszek, mijający rok może zaliczyć do udanych. W sierpniu - po raz pierwszy w historii - triumfowała w Copa Libertadores, najważniejszych rozgrywkach klubowych w Ameryce Południowej. Po przerwie od treningów, która potrwa do 12 stycznia, piłkarze wyjadą na zgrupowanie do Miami.