Prezes stołecznego klubu podkreślił w debacie argument o "okradaniu" klubu przez własnych kibiców, którzy na mecze wchodzili bez biletu. - Jeżeli porównamy liczbę widzów na trybunach do liczby sprzedanych biletów, to nigdy się one nie pokrywały. Nagminne na Legii jest przekupywanie ochrony i wchodzenie bez biletu - wyznał Zygo. Na główny argument kibiców, że po wysokiej podwyżce cen biletów, większości sympatyków Legii nie będzie stać na chodzenie na mecze, a co za tym idzie frekwencja drastycznie się zmniejszy więc i wpływy z biletów spadną, prezes spokojnie odpowiedział: - Do dziś sprzedaliśmy 352 karnety co stanowi już 20% wpływów z karnetów z zeszłego sezonu. A to dopiero początek sprzedaży - wyjaśnił Zygo. Kolejny argument kibiców, że ceny szczególnie na łuk (20zł) nie są adekwatne do warunków (słaba widoczność), także został zbity przez prezesa, który przypomniał, że po pierwsze bilety na przeciwległy łuk dla kibiców przyjezdnych, też są po 15 zł lub 20 zł, a po drugie łuk od strony Łazienkowskiej jest w większości przeznaczony dla młodzieży szkolnej i wstęp na ten sektor jest darmowy. Na kolejny argument kibiców, że podwyżki były "terapią wstrząsową" prezes Zygo odpowiedział - Nie widziałem jeszcze podwyżki, która komuś się podobała. Kibice zadali także pytanie, dlaczego strategia małych kroczków nie została użyta przy podniesieniu cen za bilety? Gdyby ceny za bilety w poprzednich latach były skalkulowane właściwie podwyżka nie była by tak drastyczna - wytłumaczył prezes Zygo.