- Wyślemy do Polskiego Związku Piłki Nożnej oficjalny protest i kasetę z wybranymi fragmentami sobotniego meczu. Liczymy, że sędzia prowadzący ten pojedynek zostanie ukarany - powiedział Paweł Misior, prezes MKS Cracovia SSA. Na podstawie zapisu wideo sformułowano długą listę zarzutów wobec arbitra. Najważniejsze z nich dotyczą niepodyktowania przez sędziego dwóch rzutów karnych w pierwszej połowie (w 42. minucie obrońca Pogoni Krzysztof Michalski chwycił za koszulkę Marcina Bojarskiego, a w 45. Piotr Bania oddając uderzenie głową został kopnięty przez bramkarza "Portowców" Bogusława Wyparłę), a także niewyrzucenia z murawy Sergio Bataty za faul (ściąganie za koszulkę) na Arkadiuszu Baranie w 64. minucie. Brazylijczyk miał już wcześniej żółtą kartkę. We wszystkich wskazanych kontrowersyjnych sytuacjach arbiter mylił się na korzyść Pogoni. Na konferencji nie wskazano ani jednej budzącej wątpliwość decyzji podjętej na korzyść Cracovii. - Trzy razy oglądałem mecz i nie znalazłem takiej ani jednej poważnej sytuacji. Wszystko co miało być gwizdnięte dla Pogoni było gwizdnięte - powiedział prezes Misior, który wskazał również na niekonsekwencję arbitra. Tuż przed końcem meczu ukarał on dwóch zawodników Cracovii - Kazimierza Węgrzyna i Łukasza Szczoczarza - żółtymi kartkami za okazywanie radości poza murawą, po tym jak obrońca "Pasów" zdobył wyrównującego gola. Natomiast chwilę wcześniej, gdy Pogoń zdobyła drugą bramkę i na boisko wbiegł ciesząc się rezerwowy zawodnik Pogoni (jest to zabronione), obyło się bez kary indywidualnej. - Nieważne, czy arbiter popełniał błędy z premedytacją, czy robił to z powodu braku umiejętności, powinna go dotknąć kara. Według nas powinien to być dożywotni zakaz prowadzenia meczów ligowych - stwierdził Paweł Misior, który tuż po zakończeniu sobotniego meczu, jeszcze na murawie boiska, wytykał pomyłki sędziemu z Bydgoszczy. Arbiter w pomeczowym protokole miał nawet napisać, że prezes Cracovii powiedział do niego: "żywy stąd nie wyjedziesz". - Powiedziałem arbitrowi wiele przykrych rzeczy. Padły z moich ust słowa uważane za obraźliwe i tego się nie wstydzę, ale na pewno mu nie groziłem. Nie jestem tego typu człowiekiem. Na szczęście wiele osób słyszało w jaki sposób zwracałem się do sędziego i będzie mogło to potwierdzić - stwierdził Paweł Misior. Prezes Cracovii zapytany, czy wysyłanie protestu ma sens, bo i tak wynik spotkania się nie zmieni, odpowiedział: - Gdybyśmy tego nie zrobili, to moglibyśmy się liczyć, że taka sytuacja jak w sobotę się powtórzy, a na to nie możemy sobie pozwolić. Paweł Pieprzyca, Kraków