- Sąd nie uwzględnił zażalenia pełnomocnika rodziny zmarłego w tej sprawie - poinformowała prok. Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Na początku maja 2015 r. 27-latek został postrzelony z broni gładkolufowej podczas awantury stadionowej, do której doszło po przerwanym meczu Concordii Knurów z Ruchem Radzionków. Był w grupie osób, które weszły na murawę i - jak relacjonowała policja - dążyły do konfrontacji z kibicami drużyny przyjezdnej. Dawid D. miał ranę postrzałową szyi. Uszkodzenie naczyń krwionośnych skutkowało obfitym krwotokiem; zmarł po przewiezieniu do szpitala. W 2016 r. gliwicka prokuratura umorzyła śledztwo, które było prowadzone pod kątem niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Prokuratura nie dopatrzyła się działań, które naruszyłyby obowiązujące przepisy - według ustaleń śledztwa funkcjonariusze działali w ramach swoich uprawnień i kompetencji, zgodnie z przepisami prawa. Śledczy uznali, że użycie broni przez policjantów było uzasadnione, a zagrożenie życia i zdrowia zarówno funkcjonariuszy, jak i kibiców - "realne i bezpośrednie". Prokuratura ustaliła też, że pocisk trafił w szyję mężczyzny, ponieważ ten się pochylił. Kibic był pod wpływem alkoholu. Z decyzją o umorzeniu śledztwa nie zgodziła się rodzina zmarłego. Jej pełnomocnik złożył w Sądzie Rejonowym w Gliwicach zażalenie. Sąd go nie uwzględnił, tym samym decyzja o umorzeniu postępowania jest prawomocna. Wkrótce po tragicznych wydarzeniach do śląskiej policji zwróciła się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która prosiła o staranne wyjaśnienie wszystkich istotnych okoliczności sprawy związanych z użyciem broni gładkolufowej oraz kwestii obecności karetki pogotowia w pobliżu stadionu. Jak odpowiadała policja, z przepisów nie wynika, że w tym konkretnym przypadku powinien być zabezpieczony udział służb medycznych. Ta kwestia była wyjaśniana także przez prokuraturę, która nie dopatrzyła się uchybień. Ten mecz nie miał charakteru imprezy masowej, a działania policyjne zaplanowano w formie zabezpieczenia prewencyjnego - podała prokuratura. Karetka przyjechała bardzo szybko, ale - jak wskazał biegły - mimo prawidłowego udzielania pierwszej pomocy tego rodzaju obrażenia skutkują zgonem w ciągu kilku minut. Mecz Concordia-Ruch traktowany był przez organizatora, delegatów Śląskiego Związku Piłki Nożnej, jako "trudny z punktu widzenia bezpieczeństwa, postawy kibiców, ich wzajemnej wrogości". Spotkanie było kilkakrotnie przerywane - kibice rzucali na murawę kamienie, petardy i serpentyny, odpalali race. Wzywanie publiczności do spokoju nie przynosiło efektów i sędzia musiał zakończyć mecz przed czasem. Jeszcze przed opuszczeniem murawy przez piłkarzy, trenerów i sędziów, na boisko wtargnęła kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców Concordii. Przedostali się tam przeskakując ogrodzenie lub omijając je w niezabezpieczonych miejscach i ruszyli w kierunku kibiców gości. Mimo wezwań do opuszczenia boiska i salwy ostrzegawczej niektórzy kibice Concordii nadal szli w kierunku sektora z kibicami Ruchu. Wtedy policjanci oddali strzały amunicją niepenetrującą typu "chrabąszcz". Jeden z gumowych pocisków trafił Dawida D. Po tragedii w Knurowie mimo apeli o zachowanie spokoju kilkakrotnie dochodziło do zamieszek - chuligani rzucali w mundurowych kamieniami i butelkami z łatwopalnym płynem. Policjanci użyli broni gładkolufowej i armatki wodnej. Podczas kilku dni starć poszkodowanych zostało kilkunastu policjantów. Zatrzymano kilkadziesiąt osób pod zarzutem czynnej napaści na funkcjonariuszy, znieważania ich oraz zniszczenia mienia.