Hiszpanie zgodnie podkreślają, że niedzielna porażka na słynnej Maracanie (spotkanie zakończyło się w nocy w poniedziałek czasu polskiego) była tylko wpadką, która kiedyś musiała się zdarzyć. Nie tracą wiary w swoje możliwości. "Zdobyliśmy w ostatnich latach mistrzostwo świata i dwukrotnie mistrzostwo Europy. Zrobiliśmy coś historycznego, ponieważ wywalczyliśmy trzy ważne tytuły z rzędu. Za rok przylecimy do Brazylii po czwarty" - podkreślił Torres. W niedzielny wieczór podopieczni Vicente del Bosque mieli jednak niewiele do powiedzenia. Dwa gole dla gospodarzy zdobył Fred, a jednego Neymar. Wprawdzie Hiszpanie też mieli swoje sytuacje (np. Sergio Ramos nie wykorzystał rzutu karnego), ale gdyby nie świetna postawa bramkarza Ikera Casillasa, Brazylijczycy mogli wygrać znacznie wyżej. Porażka z Brazylią zakończyła imponującą serię Hiszpanów 29 meczów bez porażki o punkty. "Każdy myśli, że powinniśmy wygrywać każde spotkanie i każdy finał, ale to nie jest proste" - stwierdził Torres, który wspólnie z Fredem został najlepszym strzelcem turnieju (pięć goli). "Nie potrzebujemy żadnego budzika, porażki, aby odzyskać naszą motywację. Za rok wrócimy tutaj z zamiarem obrony mistrzostwa świata. Futbol jest piękny, bo zawsze daje szansę rewanżu. Natomiast po tym meczu potwierdziło się to, co wiedzieliśmy już wcześniej - nie będzie łatwo pokonać Brazylię na jej terenie" - dodał. Klasę "Canarinhos" docenił też pechowy wykonawca "jedenastki" Sergio Ramos. "Musimy im pogratulować, ponieważ pokazali, że wiedzą, jak grać przeciwko Hiszpanii" - przyznał piłkarz Realu. "Wygraliśmy wiele ważnych meczów i pewnego dnia nadszedł moment, kiedy nie udało się tego zrobić. Nie jesteśmy maszynami. Mamy czyste sumienie, daliśmy z siebie tyle, ile mogliśmy" - dodał Ramos.