Biorąc pod uwagę, że w sobotę Real Madryt wygrał z Valencia CF 2:1, sytuacja w tabeli jest następująca: Barcelona o jeden punkt wyprzedza Sevillę, a o dwa "Królewskich". Na El Madrigal gole padały po przerwie. W 56. minucie Robert Pires wykorzystał złe ustawienie Liliana Thurama przy pułapce i ofsajdowej i dał prowadzenie gospodarzom. Pięć minut przed końcem francuski obrońca nie zdołał powstrzymać wyprowadzającego kontratak Diega Forlana, a piłkę w siatce umieścił Marcos Garcia. Z kolei na stadionie Ramona Sancheza Pizjuana podopieczni Juandego Ramosa nie dali szans walczącemu o utrzymanie Athletikowi Bilbao. Piłkarze z Sewilli zdobyli cztery bramki: Aleksander Kerżakow, Antonio Puerta, Ernesto Chevanton i Luis Fabiano, a mogli więcej, ponieważ Brazylijczyk w pierwszej połowie nie wykorzystał rzutu karnego. Goście z Kraju Basków odpowiedzieli tylko trafieniem Franciska Yeste. Więcej powodów do zadowolenia mieli kibice innego zespołu z tego regionu. Real Sociedad San Sebastian na własnym stadionie pokonał Atletico Madryt 2:0 i do bezpiecznej strefy brakuje mu tylko trzech punktów. Zawodnicy ze stolicy kończyli spotkanie w dziewiątkę, gdyż czerwone kartki zobaczyli Peter Luccin i Eller. Jeszcze więcej "czerwieni" było w spotkaniu pomiędzy Espanyolem Barcelona i Realem Betisem Sewilla. Gospodarze, którzy całą drugą połowę grali w dziesiątkę (wyrzucony Walter Pandiani), zdołali zremisować 2:2. Wyrównującego gola w doliczonym czasie gry zdobył Raul Tamudo wykorzystując rzut karny podyktowany za wyimaginowany faul na nim bramkarza Pedra Contrerasa. Golkiper Betisu zobaczył za swoją interwencję czerwoną kartkę, a wkrótce do niego dołączyli Miguel Angel i Edu, którzy protestowali przeciwko decyzji sędziego Pereza Limy. Zobacz wyniki 31. kolejki Primera Division oraz tabelę