Bój na śmierć i życie zacznie się w piątek o 20,30. Hiszpanie rzucą wtedy do gry wszystkie siły, mają zwyciężyć bezdyskusyjnego lidera grupy, drużynę, która wywalczyła 6 punktów w dwóch meczach. Trudno też przesadnie zazdrościć zespołowi Marcelo Bielsy - wystarczy jedno potknięcie w starciu z mistrzami Europy, by na tarczy opuszczali RPA. Patrząc na formę piłkarzy Vicente del Bosque do bolesnego pożegnania Chilijczyków z Afryką dojść jednak nie musi. Uśmiech wraca na twarze Hiszpanów. Obowiązkowy triumf nad Hondurasem (2-0) zwrócił dobry humor mediom, piłkarzom i trenerowi. "Hiszpania znów rozkochuje świat w swoim stylu" - pisze nawet dziennik "Marca". Graczom del Bosque chodziło o to, by nie osiągać już tak kolosalnej przewagi w posiadaniu piłki, jak w przegranym meczu ze Szwajcarami, ale stworzyć jak najwięcej sytuacji pod bramką. To się udało, ale ze skutecznością było wręcz katastrofalnie. Vicente del Bosque bardzo dużo mówił o wierności stylowi, ale moim zdaniem Hiszpania zagrała inaczej niż zwykle. "La furia espanola" obyła się tym razem bez furii. Jeden David Villa, który zresztą zmarnował karnego, miał odwagę rozstrzygać o wyniku meczu z 38. zespołem rankingu FIFA. Posłany na lewe skrzydło nowy piłkarz Barcelony wygrywał indywidualne pojedynki i stwarzał przewagę pod bramką. Rolę klasycznego środkowego napastnika powierzono Fernando Torresowi, ale po kontuzji jest w formie urlopowej, a nie mundialowej. Tak karygodny brak skupienia w kluczowych momentach może być bardzo drogi w kolejnych meczach - jeśli jeszcze nie z Chile, to z Brazylią lub Portugalią już na pewno. Kiepsko wypadł Jesus Navas (choć wywalczył karnego). Tracił na prawym skrzydle zbyt wiele piłek, a kiedy już dośrodkowanie mu wyszło, Torres nie potrafił tego wykorzystać. Hiszpania grała najwyżej poprawnie, jakby spięta, niepewna, wciąż obolała po porażce ze Szwajcarią. Na poziom, który dał jej dwa lata temu tytuł mistrza Europy nie wspięła się nawet na chwilę. Oby z Chile był w stanie grać Iniesta, bo nawet lider drużyny Xavi wyglądał wczoraj w środku pola jak osierocony. Mistrzowie Europy ruszyli z miejsca, ale nie mieli wyjścia: strata punktów z Hondurasem byłaby dla nich prawdziwym końcem świata. Dziś piłkarze Vicente del Bosque są w takiej samej sytuacji jak Niemcy, Anglicy i Włosi, muszą wygrać ostatni mecz, by przetrwać w turnieju. Czy ich forma wystarczy na 1/8 finału? Raczej nie, jeśli rywalem będzie Portugalia i na pewno nie - jeśli Brazylia. Do piątku jednak cały świat Hiszpanów ogranicza się do Chile. Od soboty mogą być na niechcianych wakacjach. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim! Czytaj również: Grupa H: Hiszpania - Honduras 2-0 Villa powinien dostać czerwoną kartkę!