Zdaje się, że Legia Warszawa już na dobre przegoniła wrześniowy kryzys, który dopadł drużynę prowadzoną przez Goncalo Feio. Wówczas posada Portugalczyka według wielu doniesień wisiała na bardzo cienkim włosku. Ostatecznie władze "Wojskowych" okazali szkoleniowcowi duże zaufanie i przekazali, że Feio w klubie na pewno zostaje. Na dziś wszystko wskazuje na to, że ta decyzja zarządzających klubem ze stolicy była naprawdę bardzo dobrze przemyślana. Kibice Legii uderzyli w Łukaszenkę, Białorusini się dołączyli. Mocne słowa pod adresem dyktatora Feio zapowiadał, że gra Legii w październiku będzie lepsza i kolejne tygodnie potwierdziły, że słów na przysłowiowy wiatr nie rzucił. Drużyna prowadzona przez portugalskiego szkoleniowca zdecydowanie podniosła bowiem swój poziom gry i przede wszystkim wyników. Cały październik Legia przeszła suchą stopą - wygrywając pięć z sześciu meczów, w tym pokonując faworyzowany Real Betis na otwarcie swojej przygody z tą edycją Ligi Konferencji Europy. Dynamo Mińsk rozbite w Warszawie. Legia dała popis W tych rozgrywkach Legia jak na razie w tym sezonie nie zgubiła nawet punktu. Po zwycięstwie z hiszpańskim zespołem, przyszła udana wyprawa na starcie z TSC Backa Topola. To wszystko sprawiło, że przed trzecią kolejką i meczem z Dynamem Mińsk w Warszawie "Wojskowi" plasowali się na trzecim miejscu w tabeli, jedynie za londyńską Chelsea i włoską Fiorentiną. Rywal z Mińska zaś okupował "dolne rzędy tabeli". Jasne było więc, że faworytem tego starcia musi być Legia. Polski klub chce uciszyć dziennikarza. Domaga się ogromnych pieniędzy i przeprosin Spotkanie rozpoczęło się dla zespołu gospodarzy w najlepszy możliwy sposób. Już w 10. minucie bowiem znakomitą akcję przeprowadzoną prawym skrzydłem wykorzystał czekający na piłkę w polu karnym gości Luquinhas. Brazylijczyk ze spokojem pokonał bramkarza drużyny przejezdnych. Chwilę później zdaje się, że Dynamo powinno grać w dziesiątkę, ale sędzia o dziwo nie zdecydował się na skorzystanie z VAR-u po brutalnym faulu Gavrilovicha. Wiele więcej emocji już nie mieliśmy i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla Legii. Druga część rywalizacji rozpoczęła się jeszcze lepiej dla zespołu prowadzonego przez Goncalo Feio. Najpierw sędzia bowiem podyktował całkowicie zasłużony rzut karny za zagranie ręką w polu karnym gości, a stały fragment wykorzystał Marc Gual. Dosłownie trzy minuty później znakomitą kontrę cudowną podcinką wykorzystał Luquinhas, który tym samym skompletował dublet. Już wtedy jasne było, że Legia tego meczu raczej przegrać nie może. Dwie minuty później kolejną kontrę wykorzystał Marc Gual i Legia dopisała czwartego gola. Takim wynikiem zakończyła się ta rywalizacja. Legia nie straciła, choćby jednego gola, co sprawia, że jest jedyną drużyną w Lidze Konferencji Europy, która może poszczycić się takim osiągnięciem. Nie udało się to nawet takiemu gigantowi europejskiej piłki, jak londyńska Chelsea. Jakby tego było mało, zespół Feio po pierwszej części meczów rozgrywanych w czwartek jest liderem tabeli LKE i dzięki temu zwycięstwu jest już pewna gry w 1/16. W następnej kolejce Legia powalczy o zapewnienie sobie miejsca w 1/8 finału, potrzebne będzie kolejne zwycięstwo.