Według pierwszej wersji podanej przez greckie media i zacytowanej przez Przegląd Sportowy Paweł Raczkowski i jego asystenci w trakcie podróży samolotem wypili dużą ilość alkoholu i byli agresywni w stosunku do swoich współpasażerów. Miało dojść do awantury, która była kontynuowana na lotnisku. Według jednego z Greków arbiter dopuścił się również oplucia go. Zupełnie inną wersję wydarzeń przedstawił sędzia Paweł Raczkowski cytowany przez portal Weszło. Zdaniem arbitra to nie on i jego koledzy byli stroną agresywną w całej tej awanturze. Według Polaków dwóch agresywnych Greków podających się za kibiców Panathinaikosu miało ich zwyzywać, opluć i zagrozić "zniszczeniem w mediach". Wersję tę potwierdził jeden z greckich dziennikarzy, który podał, że Polacy na pokładzie samolotu wypili tylko dwie małe buteleczki wina i wcale nie zachowywali się agresywnie. Sprawę skomentował również szef polskich sędziów, Tomasz Mikulski, który udzielił wypowiedzi portalowi Sport.pl. - Według wersji Pawła Raczkowskiego to polscy sędziowie zostali opluci i zaatakowani przez pijanego "kibica" Panathinaikosu. Nie jest też prawdą, jakoby byli oni pijani czy nie było z nimi kontaktu. Polscy sędziowie to zawodowcy - zapewnia Mikulski. - Wersja podawana w greckich mediach jest tak abstrakcyjna i stronnicza, że trudno w nią uwierzyć. Niemniej jednak, jako PZPN, z pewnością wyjaśnimy całą sprawę, żeby nie było żadnych wątpliwości - dodał szef polskich sędziów. Mikulski wyjaśnił, że sprowadzanie zagranicznych sędziów do prowadzenia ważnych meczów przez grecką federację to stała praktyka. - Po tych wydarzeniach jednak, odpowiedzialny za greckich sędziów Steve Bennett uznał, że polscy sędziowie nie poprowadzą meczu AEK - Aris ze względu na zbyt dużą presję medialną - wyjaśnił. "Doszło do ustawki gangu". Oświadczenie Olympiakosu szokuje W dalszej kolejności sprawę skomentował inny grecki klub, Olympiakos. W specjalnym oświadczeniu napisano, że sytuacja prawdopodobnie została ustawiona przez AEK i grecką federację, a konkretnie przez prezesa greckiej federacji Panagiotisa Baltakosa oraz szefa tamtejszych sędziów Steve'a Bennetta. - Sędziowie nie byli pijani. W dodatku na lotnisku był ktoś, kto według policji krzyczał na arbitrów. Jeden z nich był uderzany w plecy. (...) Ten zamach stanu nie będzie tolerowany. To, co robi żółty gangster futbolu, doprowadzi do absolutnej aberracji, złości i oburzenia wszystkich kibiców, a lud wyjdzie na ulice! - czytamy w oświadczeniu klubu z Pireusu. Mistrzowie Grecji na potwierdzenie swoich słów w oświadczeniu dołączyli również stanowisko linii lotniczych, którymi podróżowali polscy sędziowie. - Klub ze swojej strony podkreśla , że według linii lotniczych Aegean nie było żadnych pijanych sędziów i twierdzi, że to wszystko zostało ustawione przez gang - oświadcza Olympiacos. Aktualnie w greckiej Super League AEK Ateny zajmuje pierwsze miejsce w tabeli z dorobkiem 66 punktów. Panathinaikos, który zgromadził taką samą liczbę "oczek" plasuje się na 2. miejscu. Trzecie miejsce z trzema punktami straty okupuje broniący tytułu Olympiakos. Mistrzowie kraju w swoim oświadczeniu mocno sugerują, że "grecka piłkarska mafia" chciała wrobić polskich arbitrów w alkoholowy skandal celem wymienienia ich na sędziów miejscowych, którzy bardziej im odpowiadają. Wersja podana w oświadczeniu Olympiakosu wydaje się bardziej prawdopodobna po przeczytaniu wywiadu Pawła Raczkowskiego w greckich mediach. Polski arbiter przedstawił sytuację w następujący sposób. - Dwóch pasażerów, którzy znali oba języki, zaczęło na nas przeklinać bez powodu. Powiedzieli nam, że kibicują Panathinaikosowi i że następnego dnia zniszczą nas prasie i że nie będziemy sędziować tego meczu - powiedział Raczkowski. To oznacza, że dwaj pasażerowie wiedzieli doskonale, że mają do czynienia z sędziami powołanymi do prowadzenia meczu AEK z Aris. Prawda jest taka, że zgodnie z oficjalnym oświadczeniem greckiej federacji piłkarskiej obsada sędziowska meczu AEK Ateny - Aris Saloniki została zmieniona "na prośbę klubów". Spotkanie poprowadzą miejscowi arbitrzy.