Jednak "Czarne Koszule" to nadal drużyna własnego boiska. W sześciu wyjazdowych meczach piłkarze z Konwiktorskiej wywalczyli tylko jeden remis. Punkcik wywieziony z Poznania w ostatniej kolejce przerwał passę 11 kolejnych porażek poza własnym stadionem, ale już do 21 wzrosła za to seria pojedynków bez zwycięstwa. Trener Marek Motyka pytany, co jest przyczyną wyjazdowej niemocy Polonii, bezradnie rozkłada ręce. Nie próbuje nawet tłumaczyć podopiecznych. Mówi jedynie, że spotkania, które Polonia powinna wygrać, wygrywa. Oczywiście ma na myśli mecze, w których jego drużyna jest gospodarzem. "Czarne Koszule" wygrały pięć spośród siedmiu pojedynków rozegranych przy Konwiktorskiej, a w pozostałych dwóch zremisowały. Jednak jeśli poloniści nie nauczą się odnosić zwycięstw również na wyjazdach, mogą mieć spore kłopoty z utrzymaniem miejsca w górnej części tabeli. Wszystko dlatego, że wiosną na Konwiktorską przyjadą piłkarze Wisły Kraków, Legii Warszawa i Amiki Wronki, czyli drużyn, pomiędzy którymi rozegra się walka o mistrzostwo Polski. W tych meczach "Czarne Koszule" nie będą na straconej pozycji (pokazało to niedawno zwycięstwo z Dyskobolią), ale na pewno czekać je będzie bardzo ciężka przeprawa. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do wymienionych zespołów, Polonia strzela bardzo mało bramek. Jak do tej pory czterej napastnicy zdobyli w sumie 5 goli. Najskuteczniejszy jest Jacek Kosmalski, który wpisał się na listę strzelców trzy razy. Dużego pecha mieli jego dwaj koledzy z linii ataku - w połowie rundy Piotr Kluzek i Sebastian Olszar nabawili się poważnych kontuzji i na kilka miesięcy musieli rozstać się z futbolem. Jedną z najtrafniejszych decyzji Jerzego Engela, obejmującego w Polonii funkcję dyrektora sportowego, okazało się sprowadzenie Jacka Banaszyńskiego. Ten były bramkarz Górnika Polkowice prezentował bodaj najrówniejszą formę spośród wszystkich nowych piłkarzy "Czarnych Koszul". Był podporą warszawskiej defensywy, a na dodatek obronił dwie "jedenastki". Z rzutu karnego nie dał się pokonać Piotrowi Rockiemu z Odry Wodzisław i pomocnikowi poznańskiego Lecha Piotrowi Reissowi. Wyróżniającymi się postaciami byli również zdecydowanie młodsi od "Banana": Ivan Udarević i Konrad Gołoś. Chorwacki obrońca zaskarbił sobie uznanie kibiców ambitną postawą we wszystkich meczach. Z kolei Gołoś okrzyknięty został jednym z największych talentów polskiej piłki. Podobne zdanie o 22-letnim piłkarzu "Czarnych Koszul" mają dziennikarze "Piłki Nożnej", którzy do piłkarskiego Oscara nominowali go w kategorii "Odkrycie roku". Zawiodła za to "stara gwardia". Dariusz Dźwigała i Igor Gołaszewski nie prezentują już takiego poziomu, do jakiego przyzwyczaili swoich kibiców. Przede wszystkim brakuje im odpowiedniej szybkości. Zwalniają akcje, przez co szybcy napastnicy Polonii nie mogą pokazać pełni swoich umiejętności. Dźwigała nie jest już skuteczny z rzutów wolnych. Od jakiegoś czasu próbuje go w tym zastępować Piotr Stokowiec. Najbliższe tygodnie mogą być dla klubu z Konwiktorskiej przełomowe. Od jakiegoś czasu mówi się o przejęciu Polonii przez zagranicznego inwestora. Według zapewnień Jerzego Engela, koncern Global Soccer Agency Ltd. jest w stanie wyłożyć 150 milionów dolarów. Anglicy mają wybudować stadion na 20 tysięcy miejsc wraz z całym kompleksem sportowo-handlowym, ale część pieniędzy trafiłoby do sekcji piłkarskiej. Dałoby to możliwość zbudowania silnej pierwszoligowej drużyny, która mogłaby włączyć się w walkę o coś więcej niż tylko środek tabeli. Decyzja o ewentualnych inwestycjach brytyjskiego koncernu ma zapaść w pierwszych dniach grudnia. Kilku zawodników Polonii uzależnia od niej swoje pozostanie w klubie. Wiadomo natomiast, że przynajmniej przez najbliższe pół roku przy Konwiktorskiej pozostanie Gołoś, po którego zaczęła się już upominać Wisła Kraków. Łukasz Przybyłowicz