Był taki czas, że reprezentacja Polski kobiet miała naprawdę dobrą serię meczów bez porażki w meczach o punkty. Mowa dokładnie o okresie od 1 września 2022 roku, gdy Biało-Czerwone pokonały Albanię w mistrzostwach świata kobiet, aż do 5 kwietnia 2024 roku, gdy nasza kadra przegrała z Islandią w ramach kwalifikacji do mistrzostw Europy w Szwajcarii. Ancelotti ujawnia przed finałem Ligi Mistrzów. Już wszystko jasne Później przyszła jeszcze porażka z Austrią w ramach tych samych kwalifikacji, a w międzyczasie Polki zajęły pierwsze miejsce w swojej grupie Ligi Narodów w dywizji i awansowały do wyższej dywizji z przewagą aż sześciu punktów nad drugą Serbią. Polki postawiły się Niemkom w Rostocku. Zacięty mecz w walce o Euro W eliminacjach do mistrzostw Europy sytuacja jest zdecydowanie mniej kolorowa, bo po dwóch spotkaniach nasza kadra z dorobkiem okrągłego zera zdobytych punktów plasowała się oczywiście na ostatnim miejscu w swojej grupie, a przed sobą miały wizję rywalizację z liderkami - Niemkami. To spotkanie zaczęło się zaskakująco dobrze dla naszych pań, bo to one pierwsze wyszły na prowadzenie, a konkretnie gola na 1:0 dla Polek strzeliła w pierwszej minucie Natalia Padilla po asyście Ewy Pajor. Gospodynie tego pojedynku miały prawo być w szoku, ale jeszcze przed końcem pierwszej połowy straty odrobiły za sprawą gola samobójczego Wiktorii Zieniewicz i do przerwy mieliśmy 1:1. W drugiej połowie Polki właściwie nie istniały. Nasza drużyna wyglądała bardzo źle. Biało-Czerwone miały swoje problemy w każdym możliwym elemencie gry, a o tworzeniu sytuacji pod bramką Niemek nie było mowy. Pasywność bardzo się zemściła w 78. minucie, gdy gola na 2:1 strzeliła Lea Schuller i wyprowadziła gospodynie na prowadzenie. To niestety nie był koniec. Sześć minut później bowiem Niemki strzeliły gola na 3:1 i właściwie zamknęły dyskusję na temat wyniku tego meczu i wciąż nie było im mało, bo w 88. minucie rzut karny wykorzystała Gwinn podwyższając wynik meczu na 4:1.