Decyzja Kamila Bortniczuka, byłego już ministra sportu i turystyki, o współfinansowaniu Narodowego Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej w Otwocku została unieważniona przez jego następcę, Sławomira Nitrasa. Polityk Koalicji Obywatelskiej, tłumacząc swój ruch, powiedział, że w projekcie dopatrzono się "naruszenia wewnętrznych procedur" oraz "zasad rozpatrywania wniosków o dofinansowanie inwestycji". Kamil Bortniczuk, który był gościem "Kanału Sportowego", stwierdził, że jego zdaniem PZPN jest "najbardziej profesjonalnym związkiem w Polsce, jeśli chodzi o zarządzanie, kompetencje, współpracy przy projektach". Jego słowa spotkały się z odpowiedzią Sławomira Nitrasa, który skomentował tę wypowiedź za pośrednictwem platformy "X". "To nie są pieniądze pana Bortniczuka czy pana Nitrasa" "To nie są pieniądze pana Bortniczuka czy pana Nitrasa. To są pieniądze Polaków. Chcę, żeby wszyscy mieli poczucie, że dysponujemy tymi środkami uczciwie i wygrywają po prostu najlepsze projekty" - tak o cofnięciu decyzji swojego poprzednika, Kamila Bortniczuka, mówił w rozmowie z Interią nowy minister sportu Sławomir Nitras To jednak nie koniec sprawy. Szymon Jadczak z portalu "Wirtualna Polska" ujawnił kulisy nacisków, jakie miał jego zdaniem wywierać w tej sprawie Kamil Bortniczuk. W artykule, który pojawił się na tym portalu, wskazuje się, że praktycznie do ostatnich dni rządów Prawa i Sprawiedliwości próbowano forsować dotację dla PZPN, ale sprawa ostatecznie rozbiła się o sprzeciw Danut Dmowskiej-Andrzejuk. "Nie pójdę za niego siedzieć". Sprzeciw wobec nacisków Bortniczuka Jak poinformował w swoim artykule Jadczak, dotarł do wniosku PZPN na budowę Narodowego Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej w Otwocku, dokumentacji Ministerstwa Sportu i Turystyki dotyczącej tej sprawy oraz protokołów posiedzeń PZPN dotyczących tej inwestycji. Wnioskowano o 300 milionów złotych, z czego 1/3 miała zostać przeznaczona na budowę hotelu, który zdaniem urzędników nie powinien się znaleźć w tym wniosku. Zdaniem dziennikarza Bortniczuk miał forsować przyznanie dotacji związku nawet mimo tego, że wniosek nie spełniał formalnych kryteriów, a urzędnicy odmawiali jego zatwierdzenia z powodu braków w dokumentacji. Były minister sportu miał wywierać naciski w tej sprawie, ale ostatecznie nie udało mu się doprowadzić sprawy do końca. Zgody nie wyraziła jego następczyni Danuta Dmowska-Andrzejuk, która obawiała się odpowiedzialności za naruszenie przepisów. Wątpliwości budziły nie tylko braki formalne, ale także próba ominięcia przepisów dotyczących składania wniosku i wpisanie doń szkoły, która dopiero ma powstać, a dzięki której można było zwiększyć dotację czy też sensowność finansowania ze środków ministerstwa pięciogwiazdkowego hotelu, zawartego w projekcie PZPN. Bortniczuk odpiera zarzuty. "Rozmowa, której nie było" Poproszony o komentarz Kamil Bortniczuk w rozmowie z Interią przekazał, że żadnej rozmowy dotyczącej PZPN z Danutą Dmowską-Andrzejuk nie przeprowadzał, a cały artykuł oparty jest o anonimowe wypowiedzi, z którymi nie chciano skonfrontować jego słów, wypowiedzianych pod imieniem i nazwiskiem. "Cały artykuł jest bzdurny. Został oparty o cytaty z rozmowy, której nie było. Z panią minister Dmowską-Andrzejuk rozmawiałem tylko raz i była to kurtuazyjna rozmowa przy przekazywaniu urzędu. Moje odpowiedzi na tekst pod imieniem i nazwiskiem pan redaktor nie raczył zawrzeć w tekście (znalazły się pod tekstem - red.), natomiast znalazły się tam wypowiedzi jakiejś anonimowej osoby. Ot, taka rzetelność dziennikarska" - przekazał Interii.