Kieszek w dużym stopniu przyczynił się do tego, że Braga z Estadio da Luz wywiozła cenny punkt (1:1). "Bez przesady. Po pierwsze nie ma piłkarza, który w pojedynkę zatrzymałby jakąś drużynę. A po drugie, to wcale nie miałem tak dużo pracy. Owszem, obroniłem kilka strzałów, ale muszę szczerze przyznać, że dopisało mi także szczęście. Raz rywale trafili w poprzeczkę, raz piłka mnie minęła, ale na szczęście obrońca wybił ją sprzed linii bramkowej" - powiedział Kieszek na łamach "Przeglądu Sportowego". "Trener postanowił zmienić coś w składzie i dzięki temu dostałem szansę. Ale ani na moment nie przestałem wierzyć, że wreszcie zacznę grać. Ostatnie trzy miesiące, gdy wyleczyłem kontuzję, ostro trenowałem. Poza tym grałem regularnie w odpowiedniku polskiej Młodej Ekstraklasy, gdzie - nie chwaląc się - zawsze byłem, jednym z wyróżniających się piłkarzy na boisku. Opłacało się być cierpliwym. Dzięki temu mogłem zagrać przeciw dwóm świetnym drużynom - w miniony czwartek z Werderem Brema w Pucharze UEFA, a teraz z samą Benfiką" - dodał Kieszek.