W drugim poniedziałkowym spotkaniu Ukraina przegrała z Izraelem po rzutach karnych 3:5. W regulaminowym czasie tego pojedynku był bezbramkowy remis. Tak więc w środę rywalem podopiecznych Pawła Janasa będzie niespodziewanie ekipa Izraela. Polska drużyna przystąpiła do meczu z Serbią i Czarnogórą w dość eksperymentalnym składzie. Trener Paweł Janas zdecydował, że z trybun spotkanie to zobaczą m.in. Artur Boruc, Jacek Krzynówek, Andrzej Niedzielan i Mirosław Szymkowiak, a na ławce rezerwowych zostawił m.in. Tomasza Kłosa i Macieja Żurawskiego. Przez pierwsze pół godziny gry na boisku niewiele się działo. Warto tylko odnotować uderzenie Mariusza Lewandowskiego z 25 metrów, które pewnie obronił Dragoslav Jevric oraz pudło Nikoli Zigicia, który - po błędzie Wojciecha Kowalewskiego - z kilku metrów nie trafił do pustej praktycznie bramki. W 30. minucie "biało-czerwoni" objęli prowadzenie. Po składnej akcji Radosława Sobolewskiego z Kamilem Kosowskim i strzale tego pierwszego, piłkę z bliska do serbskiej bramki skierował Tomasz Frankowski. Z prowadzenia Polacy cieszyli się tylko 120 sekund. Dokładne podanie między polskich obrońców Mateji Kezmana wykorzystał Nikola Zigic, który ubiegł Jacka Bąka i mocnym strzałem nie dał szans Wojciechowi Kowalewskiemu. Po kolejnych pięciu minutach podopieczni Pawła Janasa odzyskali prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkował Tomasz Frankowski, a Grzegorz Rasiak mimo niewygodnej pozycji efektownym uderzeniem głową skierował piłkę pod poprzeczkę bramki rywali. W 42. minucie po zagraniu Dariusza Dudki ręką zagrał Marian Markovic i ukraiński sędzia podyktował rzut karny, którego pewnym egzekutorem był Tomasz Frankowski. Początek drugiej połowy upłynął pod znakiem przewagi drużyny z Bałkanów, która kilkakrotnie zagroziła polskiej bramce. W 52. minucie po strzale Dejana Stankovicia z opałów wyratowali "biało-czerwonych" na spółkę Wojciech Kowalewski i Mariusz Jop. Siedem minut później bramkarz Spartaka Moskwa był już bezradny i po strzale głową swojego klubowego kolegi Nemanji Vidicia musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Chwilę później do remisu mógł doprowadzić rezerwowy Sasa Ilic, jednak Kowalewski zdołał obronić jego strzał. Bardziej defensywne ustawienie Polaków - napastnika Tomasza Frankowskiego zastąpił po przerwie pomocnik Sebastian Mila - sprawiło, że nie potrafili oni zagrozić bramce rywali, a nawet dłużej przetrzymać piłki na ich połowie. Stąd przewaga Serbów, którzy uparcie dążyli do zdobycia trzeciego gola. Kilka razy pod polską bramką powstało spore zamieszanie, sprokurowane także przez błędy obrońców i niezbyt pewnie interweniujących bramkarzy. Najbliżej wyrównania Serbowie byli w trzeciej minucie doliczonego przez sędziego czasu gry. Tomasz Kłos tuż przed polem karnym sfaulował Savo Milosevicia, a strzał Danijela Ljuboji z rzutu wolnego obronił debiutujący w drużynie narodowej Sebastian Przyrowski. "Gra może nie była najlepsza, ale zwycięstwo cieszy. Wygraliśmy z dobrym zespołem, który w eliminacjach MŚ do tej pory nie stracił bramki. Szkoda, że w drugiej połowie, szczególnie w końcówce, w nasze poczynania wkradła się nerwowość, momentami nawet panika" - powiedział tuż po meczu trener Paweł Janas. Komentując wynik meczu prezes PZPN Michał Listkiewicz powiedział, że reprezentacja Polski nie była faworytem tego spotkania. "Za faworyta uważana była drużyna Serbii i Czarnogóry. Jest to świetny zespół, który od bardzo dawna nie przegrał żadnego meczu, a w eliminacjach Mistrzostw Świata nie stracił nawet bramki" - podkreślił. Listkiewicz był zadowolony z gry Polaków w pierwszej połowie, drugą natomiast porównał do "obrony Częstochowy". "Po przerwie daliśmy się zepchnąć na naszą połowę, ale szczęśliwie utrzymaliśmy wynik do końca. W piłce jednak szczęście jest potrzebne i zwyciężyliśmy" - dodał. Polska - Serbia i Czarnogóra 3:2 (3:1) Bramki: dla Polski - Tomasz Frankowski dwie (30, 42-karny), Grzegorz Rasiak (37-głową); dla Serbii i Czarnogóry - Nikola Zigic (32). Nemanja Vidic (59-głową). Żółte kartki: Marian Markovic, Sasa Ilic (Serbia i Czarnogóra). Sędziował: Oleg Orechow (Ukraina). Widzów: ok. 2000. Polska: Wojciech Kowalewski (80-Sebastian Przyrowski) - Marcin Baszczyński, Jacek Bąk (46-Tomasz Kłos), Mariusz Jop, Dariusz Dudka - Damian Gorawski (75-Tomasz Rząsa), Radosław Sobolewski, Mariusz Lewandowski, Kamil Kosowski (87-Michał Żewłakow) - Tomasz Frankowski (46-Sebastian Mila), Grzegorz Rasiak (71-Maciej Żurawski). Serbia i Czarnogóra: Dragoslav Jevric - Marian Markovic (64- Ognjen Koroman), Nemanja Vidic, Goran Gavrancic, Aleksandar Lukovic - Dejan Stankovic (78-Milos Maric), Igor Duljaj, Predrag Djordjevic (80-Dragan Mladenovic), Zvonimir Vukic (62-Sasa Ilic) - Mateja Kezman (46-Savo Milosevic), Nikola Zigic (80-Danijel Ljuboja).