Gdzie są chłopcy z tamtych lat? - pytamy pół wieku po Wembley. Bardzo różnie ułożyły się losy 11 "Orłów Górskiego" - dwóch już nie żyje, kilku zostało trenerami, jeden znanym komentatorem, jeden był prezesem PZPN, a jeden został wyrzucony z drużyny. Poszło o odkryte po latach sprawy finansowe. Prześledźmy po kolei losy bohaterów z 17 października 1973 r. z Wembley - meczu, który stał się mitem założycielskim polskiego futbolu. 1. Jan Tomaszewski - mawia się, że w każdej drużynie "bramkarz i lewoskrzydłowy" są inni od reszty zespołu i tak było z drużyną Kazimierza Górskiego. "Tomek" przed meczem na Wembley został przez słynnego trenera Briana Clough nazwany "clownem" i w pewnym sensie do dziś nim pozostał, a na pewno "stańczykiem". Dyżurny krytyk wszystkich i wszystkiego. W mediach sportowych, gdy jeszcze ludzie czytali gazety, krążyła anegdota, że gdy zbliżał się deadline, a spora część szpalty nie była jeszcze wypełniona, wówczas wykręcano numer Tomaszewskiego, który zawsze miał w zanadrzu jakiś mięsisty cytat. 2. Antoni Szymanowski - bardzo solidny, boczny obrońca przez polski rozdział kariery pozostał wierny pionowi gwardyjskiemu w barwach Wisły Kraków i Gwardii Warszawa. Jako młody chłopak śpiewał w chórze krakowskiej filharmonii. Jest wielkim fanem muzyki i ma sporą kolekcję płyt. Choć starał się trzymać z daleka od afer i wygłaszania niewygodnych opinii na temat gry innych piłkarzy czy zespołów, to często wspominany jest jako osoba kontrowersyjna. Sam zawsze twierdził, że ceni sobie spokój, a kariera sportowa nie była dla niego najważniejsza. W 2019 r. wybrany do "Reprezentacji Stulecia". 3. Jerzy Gorgoń - stoper nazywany "Wielką Białą Górą". 192 centymetry wysokości odstraszały niejednego śmiałka. Rywale drżeli na jego widok. Poza boiskiem niespotykanie spokojny człowiek, który po wyjściu na murawę przeistaczał się w twardziela. Choć bawić też się umiał. Po powrocie ze złotym medalem i IO w Monachium był gościem innego złotego medalisty, kulomiota Władysława Komara. Sukces świętowali godnie. - My chcemy skrzynkę wódki! - zażądał piłkarz Górnika Zabrze w sklepie. - A dlaczego nie dwie? Medal w kuli też ma swoją wagę - spokojnie odpowiedział ekspedient, który ich rozpoznał. Gorgoń od ponad 30 lat mieszka w Szwajcarii i wiedzie spokojne życie emeryta. Co miesiąc uczestniczy w polskich mszach świętych w Sankt Gallen, podczas których służy jako ministrant. 4. Adam Musiał - wychowanek "Białej Gwiazdy", z której odszedł do Arki Gdynia, by zdobyć z nią Puchar Polski po pokonaniu w finale...ukochanej Wisły Kraków. Był to jego jedyny występ przeciw macierzystemu klubowi. Zastrzegł sobie w kontrakcie, że na boisku przy Reymonta nie będzie przeciw gospodarzom grał. Po karierze piłkarskiej zapowiadał się na niezłego szkoleniowca, został nawet trenerem roku 1991 w plebiscycie tygodnika "Piłka Nożna". Gdy Bogusław Cupiał i jego Tele-Fonika wkroczyła do Wisły, Musiał, w uznaniu swych zasług, dostał od myślenickiego bossa dożywotnie stanowisko szefa obiektu. Oprowadzał po stadionie wycieczki, towarzyszył VIP-om. Za Cupiała zmieniali się trenerzy i piłkarze, ale Adam Musiał był nie do ruszenia. "Przyszła, naszła, zeszła i weszła". Jak padł gol na Wembley? 5. Mirosław Bulzacki - Wembley to był szczyt jego kariery. Był w kadrze na mistrzostwa świata w 1974 r., ale na mundialu nie zagrał. Z kadry wyleciał w dość kuriozalny sposób rok później w wieku zaledwie 24 lat przez nieszczęsny mecz Pucharu Polski. To właśnie wtedy ŁKS, z którym związany był prawie przez całą karierę, grał ze Stoczniowcem Gdańsk. Rywale wygrywali, a łodzianie winą za ten stan obarczali sędziego. W pewnym momencie zdenerwowany Bulzacki wykopnął piłkę poza grą - pech chciał, że trafił prosto w sędziego... Ten wyrzucił obrońcę z boiska, a niedługo później ten sam los spotkał Jana Tomaszewskiego. Bramkarz po pechowym spotkaniu nie poniósł większych konsekwencji, Bulzacki za to - został ukarany dyskwalifikacją. Do kadry narodowej nie zdołał już wrócić. "Orły Górskiego" 50 lat po Wembley 6. Lesław Ćmikiewicz - człowiek do zadań specjalnych, żelazny rezerwowy i ulubieniec Kazimierza Górskiego. Trenował drużynę oldbojów złożonych z podopiecznych Górskego, która rozgrywała spotkania pokazowe. Jest też prezesem stowarzyszenia "Orły Górskiego". 7. Grzegorz Lato - prezes PZPN w czasie polsko-ukraińskiego Euro 2012, dziś surowy recenzent poczynań reprezentacji i piłkarskiej centrali. 8. Henryk Kasperczak - najbardziej, ze wszystkich uczestników meczu na Wembley, pojętny uczeń selekcjonera Kazimierza Górskiego. "Henri" zrobił największą karierę trenerską, prowadził na mundialu reprezentację Tunezji i Wielką Wisłę Kraków. Szkoda, że nie został trenerem reprezentacji. 9. Kazimierz Deyna - kapitan drużyny Górskiego i jej lider. Po mundialu w RFN w 1974 r. mógł grać w wielkim Realu Madryt, ale jako że nominalnie był oficerem Ludowego Wojska Polskiego i grał w barwach Legii Warszawa, władze nie puściły go za granicę. Wyjechał dopiero o wiele później i nie w tym kierunku, w którym powinien - do przeciętnego wtedy Manchesteru City, gdzie piłka latała wysoko nad jego głową. Stamtąd trafił na zachodnie wybrzeże USA, do San Diego. Zmarł tragicznie, 1 września 1989 r. w wypadku samochodowym. 10. Jan Domarski - stał się niewolnikiem "złotej bramki" i "zwycięskiego remisu" na Wembley. To w dziejach polskiego futbolu to gol numer 1. 11. Robert Gadocha - nie ma kontaktu z żadnym z "Orłów Górskiego", a to dlatego że w czasie mistrzostw świata w RFN w 1974 r. przywłaszczył sobie "premię motywacyjną" od reprezentacji Argentyny i nie podzielił się z resztą drużyny. Trzydzieści lat po wielkim mundialu "Biało-czerwonych" wyszło na jaw, że Argentyńczycy przed meczem postanowili zadbać o motywację Polaków przed meczem z Włochami i bynajmniej nie posłużyli się bogatymi w witaminy owocami. - Powiedziałem, że nigdy już nie podam mu ręki. Mam do niego wielkie pretensje nie tylko o te pieniądze, ale i ze względu na to, że z tego powodu to na pewno nie mógł skupić się na grze. Przecież on cały czas musiał myśleć, co się stanie, jeśli go złapią. W takim przypadku czekałaby go dożywotnia dyskwalifikacja - powiedział Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji. Maciej Słomiński, INTERIA