"Robben, Sneijder i 30 mln euro" - czy pamiętacie jeszcze ofertę, którą składał latem Real Madryt za Francka Ribery'ego? Dziś brzmi to paradoksalnie, a jednak zdaniem Florentino Pereza Francuz był wymarzoną parą dla Cristiano Ronaldo. Te skrzydła miały zanieść "Królewskich" aż do finału Champions League na Santiago Bernabeu. Do wymiany nie doszło, dla Realu marzenia skończyły się szósty raz z rzędu na 1/8 finału. Pozostaje pytanie, dlaczego tego szczególnego dzieła nie mogli dokonać Ronaldo z Robbenem? Nie mam już jednak zamiaru czepiać się prezesa Realu, tak samo absurdalne wydaje się dziś 100 mln euro - czyli kwota zaporowa, jaką wyznaczyli szefowie Bayernu, by zatrzymać Francka u siebie. Niechciani w Madrycie Holendrzy mieli od Francuza bez porównania lepszy sezon. To im Bayern z Interem zawdzięczają bilety na Santiago Bernabeu. Sami zaliczą triumfalny powrót. Człowiekiem po przejściach może czuć się też inny obok Robbena bohater Bayernu. Ivica Olic musiał liczyć się z rolą rezerwowego, gdy Bawarczycy przygarniali go do siebie, jako piłkarza bez kontraktu. Nie mógł przecież konkurować z Mario Gomezem, na którego Bayern wydał 30 mln euro. Na dodatek piłkarski technokrata Louis van Gaal uważał, że do gry w piłkę Chorwat używa serca, a nie rozumu, przez co sam skazuje się na rolę piłkarza drugiego planu. Dziś Olicowi wystarczy w finale jedna bramka, by wyprzedził Leo Messiego w klasyfikacji najskuteczniejszych graczy tej edycji Champions League. Gdyby nie fatalny początek sezonu - najgorszy od 43 lat start ligi, Olic "gniłby" pewnie na ławce, Robbena w Monachium by nie było. Louis van Gaal musiał jednak coś zmienić, bo początek pracy w Bayernie zmieniał się w katastrofę. Trener Bayernu bezradnie przyznawał, że nie wie, jakie błędy popełnił w przygotowaniach do sezonu. Po porażce z beniaminkiem FSV Mainz drużyna była na 14. miejscu w Bundeslidze, dwa dni później w Monachium pojawił się Robben - dziś najlepszy strzelec Bawarczyków pewnych odzyskania mistrzostwa kraju. Dzień przed transferem Robbena, Real oddał Interowi (za 15 mln) Wesleya Sneijdera, wokół którego Jose Mourinho zbudował nową drużynę. Portugalczyk bez skrępowania nazywa dziś swojego nowego gracza geniuszem, w Madrycie tego geniuszu szukano bezskutecznie dwa lata. Nawet po kluczowych transferach w Lidze Mistrzów van Gaal i Mourinho przeżywali ciężkie chwile. Po czterech meczach fazy grupowej Bayern przestał zależeć od siebie, pierwsze zwycięstwo Inter zanotował dopiero w czwartej kolejce. W dodatku do 86. minuty przegrywał z Dynamem w Kijowie, zwycięską bramkę Sneijder zdobył w 90. min. Co nie zabija, to wzmacnia: faza pucharowa stała się dla obu niedocenianych drużyn triumfalnym marszem. Inter już wcześniej "odbudował" innego z byłych graczy Realu, który pobyt w Madrycie wspomina, jako traumę. W sezonie 2004-2005 Walter Samuel był najbardziej wyśmiewanym obrońcą w Primera Division i dopiero po powrocie do Serie A przekonał się, iż tylko dla niej został stworzony. Real ma swoje zasługi w "obsadzie" tegorocznego finału Champions League, nie mniejsze ma też Barcelona. Thiago Motta grał w Katalonii dziewięć lat, przybył tam z Brazylii jako 17-latek, by w wieku dojrzałym okazać się piłkarzem zbędnym. Bezskutecznie próbował ratować karierę w Atletico Madryt, wskrzesiła go dopiero włoska Genoa. Z niej wydobył go Mourinho za pieniądze z wymiany Zlatana Ibrahimovica na Samuela Eto'o. Bayernowi z kolei Barcelona oddała innego defensywnego pomocnika - Marka van Bommela, który wygrywał z nią Ligę Mistrzów w 2006 r. Dla Eto'o ta nieoczekiwana zmiana miejsc musiała być upokarzająca bez względu na kosmiczną pensję, która czekała na niego w Mediolanie. Wygrywał z Barceloną dwa finały Champions League i nagle okazał się zbędny. U Mourinho nie stał się dotąd gwiazdą najwyższych lotów, ale to właśnie on zdobył zwycięskiego gola na Stamford Bridge. Zemsta na Chelsea musiała być jednak bardzo bliska sercu jego pryncypała. W Barcelonie skrzyżowały się drogi Jose Mourinho i Louisa van Gaala. Tłumacz Bobby Robsona wściekł się, gdy po sezonie 1996-97, w którym Barca zdobyła trzy trofea, Holender zastąpił Anglika. Van Gaal miał do buntowników wrodzoną słabość, zaproponował więc Mourinho wspólną pracę (bardzo słabo znał jeszcze wtedy hiszpański). Ambitny i pracowity Portugalczyk szybko przekonał van Gaala, że może robić coś znacznie więcej. Holender dawał mu dwa dni na analizę rywala, Mourinho pracował bez wytchnienia, nie chcąc przekroczyć umówionego terminu zanosił mu wyniki do domu. Van Gaal szybko zrozumiał, że Portugalczyk zostanie kimś znacznie więcej niż tylko asystentem. "Dziś to raczej ja mógłbym pracować u niego" - żartuje. Obaj trenerzy przyznają się do bliskiego duchowego pokrewieństwa, choć van Gaal zaznacza, że poza zwycięstwem liczy się dla niego także przyjemna dla oka gra. Ten sezon sprawia, że obaj wracają na szczyty. Najbardziej zdumiony w tym towarzystwie może być brazylijski stoper Lucio, który latem zmienił miejsce pracy za 8 mln euro. Odszedł z Bayernu, by jeszcze raz zagrać w finale Ligi Mistrzów (przegrał go w 2002 roku z Realem Madryt jako gracz Bayeru Leverkusen). Gdyby został w Monachium, wymarzony mecz też by go jednak nie ominął. Tego dziwnego zbiegu okoliczności nie dało się jednak przewidzieć. Inter czeka na finał Pucharu Europy 38 lat, Bayern 9 - jakie więc były szanse, że 22 maja na Santiago Bernabeu zagrają jedni i drudzy? Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim!