Mariusz Piekarski to jeden z najlepszych polskich agentów piłkarskich. Jako menadżer odpowiada za prowadzenie karier wielu reprezentantów Polski: Sebastiana Szymańskiego, Karola Świderskiego, Mateusza Wieteski czy Michała Karbownika. W przeszłości 48-letni "Piekario" swoich piłkarzy wielokrotnie transferował do klubów z ligi rosyjskiej, w której miał świetne kontakty. To sprawiło, że po wybuchu wojny na Ukrainie był krytykowany, między innymi za wpisy na Twitterze czy wypowiedzi w mediach. Teraz w najnowszej rozmowie z kanałem "Po Gwizdku" Piekarski zdradził, że otrzymywał groźby! Niefortunne słowa menadżera Właściciel agencji Unidos do niedawna był aktywny nie tylko na rynku transferowym, ale także na Twitterze. Samodzielnie prowadził swoje twitterowe konto i często angażował się w ożywione dyskusje z kibicami czy dziennikarzami. Jedna z nich - dotycząca wyjazdu na barażowy mecz reprezentacji Polski z Rosją w Moskwie - zakończyła się sporą falą krytyki. Jeszcze więcej negatywnych komentarzy wywołały słowa Piekarskiego wypowiedziane w portalu Meczyki.pl, gdy stwierdził, że w Polsce "jest tak dużo nakręconych ludzi, że nie wiadomo, co by się wydarzyło (...) Pan prezydent Gdańska [ŚP Paweł Adamowicz - red.] też wchodził na scenę uśmiechnięty, ale trafił się jeden przysłowiowy wariat i już z tej sceny nie zszedł". Po tym, jak Piekarskiego zaatakowali nie tylko użytkownicy Twittera, ale także dziennikarze, menadżer zdecydował się na usunięcie konta i wycofanie się z przestrzeni publicznej. Po kilku miesiącach od tamtych wydarzeń w rozmowie na kanale "Po Gwizdku" zdradził ich kulisy. - To był dla mnie bardzo ciężki okres, chociaż mam silną psychę. Ale gdy człowiek nie jest sam i ma rodzinę, bliskich, to stara się ich chronić. Myślę, że dziennikarze często bez opamiętania idą w złą stronę nie patrząc na to, że ktoś ma dom - powiedział "Piekario". Piekarski przyznał, że otrzymywał groźby Jak szczerze przyznał Piekarski, po kilku niefortunnych wypowiedziach zaczął otrzymywać groźby! Nie tylko w postaci wiadomości na Twitterze, ale także SMS-ów. - Nie skarżyłem się, jakie dostawałem wtedy wiadomości. To były groźby, no, dużo. Dopóki grozili tylko mnie, to miałem spokój, machałem na to ręką. Ale dużo wiadomości dostawałem. Z różnych dziwnych numerów, z Internetu - powiedział na "Po Gwizdku" agent piłkarski. Były reprezentant Polski dodał: "Ja się o siebie nie boję, najważniejsza jest dla mnie rodzina. O nią zawsze [się boję]. Było dużo dziwnych, nieprzyjemnych SMS-ów, wiadomości. Pretensje były, jakbym sprzedawał komponenty do rosyjskich czołgów, a nie piłkarzy. Ludzie powariowali troszeczkę. I to trochę kamyczek do ogródka dziennikarzy. Że w pewnym momencie - krótko mówiąc - przegięli pałę - podsumował agent piłkarski. Całą rozmowę z Mariuszem Piekarskim zobacz na kanale "Po Gwizdku". Sebastian Staszewski, Interia Sport