Transfer Łukasza Zwolińskiego do Lechii Gdańsk zaczął się momentalnie spłacać. 27-letni napastnik zdobył dla zespołu z Trójmiasta już 10 bramek w PKO Ekstraklasie (we wszystkich rozgrywkach ma 11 trafień). Do osiągnięcia "dwucyfrówki" potrzebował tylko 22 spotkań. Co ciekawe, tylko jeden piłkarz w historii klubu potrzebował mniejszej liczby meczów do pokonania tej bariery. Chodzi o Stojana Vranjesa (przełom sezonów 13/14 i 14/15). Zwoliński jest skutecznym napastnikiem, jednak często rozpoczyna pojedynki Lechii na ławce rezerwowych. Gdyby wychodził na murawę od pierwszej minuty, to jego dorobek strzelecki mógłby być jeszcze bardziej okazały. Trener Piotr Stokowiec nie ukrywa, że ma pozytywny ból głowy z wyborem napastników. Najczęściej korzysta jednak z kapitana Flavio Paixao. - Jeśli chodzi o Łukasza, to jest to pozytywny ból głowy trenera. Cieszę się, że mamy dwóch świetnych napastników i na pewno żaden z nich nie zasługuje, żeby siedzieć na ławce - powiedział nam szkoleniowiec drużyny znad morza. Gdańszczanie w najbliższy poniedziałek zagrają na wyjeździe z Piastem Gliwice (godz. 18:00). Czy Zwoliński wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce? W ostatnich dwóch spotkaniach strzelał przecież do siatki. Ta sztuka powiodła mu się również w meczu Fortuna Pucharu Polski z Olimpią Grudziądz (1:0). - Być może w następnym meczu wyjdziemy na dwóch napastników, być może będzie rotować siłami i będzie zmiana. Podobnie ciężkie decyzje dotyczą obsady bramki, ale od przybytku głowa nie boli - dodał Stokowiec. Lechia Gdańsk po domowym zwycięstwie z wrocławianami wskoczyła już na czwarte miejsce w tabeli (16 punktów w 9 meczach). Piast Gliwice jest ostatni (5 punktów w 9 meczach).