Całe piłkarskie środowisko zostało poruszone informacją o bardzo ciężkim stanie zdrowia, a później śmiercią 46-letniego Rockiego. Tym bardziej, że zawsze słynął z żelaznych płuc. Jeszcze trzy lata temu, będąc grubo po czterdziestce, z powodzeniem występował przecież w Ruchu Radzionków, nie ustępując znacznie młodszym kolegom. Teraz tętniak zakończył jego życie... Pamiętają o jego cieszynkach - To jakieś fatum. Nie tak dawno dobiegła nas informacja o śmierci Piotrka Jegora. Teraz z kolei Piotrek Rocki. Jak usłyszałem, co mu się przytrafiło, to mnie zatkało. Sam nie wiem co mam powiedzieć - mówił smutno Paweł Sibik, jedna z legend Odry. Paweł w wodzisławskim klubie przez kilka lat grał razem z Rockim. Były reprezentant Polski, uczestnik mundialu w Korei i Japonii dodaje: - Piotrek to była niesamowita osobowość i indywidualność w lidze. Trudno znaleźć takich piłkarzy. Facet z Bródna, z Warszawy, którego charakter wyrabiał się na miejscowych podwórkach, a do wszystkiego sam doszedł ciężką pracą. Nigdy się nie wywyższał, słuchał starszych kolegów, a przy tym miał to coś, że potrafił swoją osobowością porwać innych - opowiada Sibik. Rocki, rodowity warszawianin, choć w Ekstraklasie zadebiutował w barwach Polonii Warszawa, to jednak potem piłkarskie życie przygnało go na Górny Śląsk. Choć tutaj u nas w regionie nie wszyscy życzliwym okiem patrzą na "goroli", szczególnie tych ze stolicy, to Rocki był wyjątkiem. Praktycznie od zaraz, jak w 1996 roku wylądował w Górniku Zabrze, to traktowany był jak swój. Potem, na początku XXI wieku, na dobre rozegrał się w barwach Odry Wodzisław. W drużynie prowadzonej przez Jerzego Wyrobka, a potem Ryszarda Wieczorka był jedną z pierwszoplanowych postaci.