Kuklis zaczynał ten sezon w pierwszej jedenastce. Z czasem dostawał coraz mniej szans na grę, aż wreszcie został odsunięty od drużyny. Co prawda ćwiczył z zespołem, ale Andrzej Kretek konsekwentnie pomijał go przy wyborze osiemnastki meczowej. 24-letni pomocnik grał więc albo w Młodej Ekstraklasie, albo w rezerwach. Niezbyt przyjemne dla zawodnika, który swego czasu był (chwilowo) w reprezentacji Leo Beenhakkera. Coraz częściej mówiło się więc o konflikcie Kuklisa z Kretkiem. Jak wiadomo nieoficjalnie, piłkarz nie godził się z tym, że nie gra w pierwszym składzie. Podobno po meczu z Wisłą Kraków, kiedy został zmieniony w przerwie, pokłócił się z trenerem. Takiej wersji nikt nie zamierza jednak publicznie potwierdzić. - Dlaczego nie gram? Nie wiem, nikt mi tej sytuacji nie wytłumaczył. Naprawdę wolę nie komentować tego zamieszania, bo szkoda mi na to sił. Nie chciałbym się doszukiwać tutaj jakiegoś spisku - mówił kilkukrotnie Kuklis. A Kretek, pytany o "Kikiego", unikał tematu jak ognia. Twierdził jedynie, że piłkarz jest bez formy, co nie do końca chyba było prawdą. W 13 spotkaniach ligowych za kadencji Andrzeja Kretka, Kuklis rozegrał zaledwie 170 minut i z pewnością nie należał do jego ulubieńców. Nowy trener Czesław Michniewicz, w sobotnim meczu z Lechią, postawił na filigranowego pomocnika od pierwszych minut. I chyba się nie zawiódł, bo ten nie dość, że spisał się naprawdę nieźle, to zdobył gola. - Ta bramka wcale mnie jednak nie cieszy, bo było to tylko honorowe trafienie. Przegraliśmy w Gdańsku, co sprawia, że nasza sytuacja nie jest najlepsza. Jak widać, nadal mamy pewien problem - mówi piłkarz, który celebrował bramkę w dość nietypowy sposób, pokazując okulary. - To mój osobisty sygnał wysłany do pewnej osoby. Do kogo? Nie powiem. Ekstraklasa bez tajemnic: wyniki, tabele, terminarz, statystyki!