Ten mecz miał dwie odsłony. W pierwszej toczył się pod dyktando ŁKS-u, w drugiej już było odwrotnie. - Racja, to były dwie różne połowy. Przed przerwą graliśmy agresywnie, nie baliśmy się zaatakować. Przyniosło nam to sytuacje podbramkowe, które wykorzystaliśmy, a Piast nie stworzył większego zagrożenia. W szatni założyliśmy sobie, że w drugiej odsłonie będziemy grali w ten sam sposób. Niestety, te założenia... w szatni zostały. Piast umiejętnie to wykorzystał, a my - pomimo dwóch niezłych kontrataków - straciliśmy dwa punkty. Szkoda. Ta druga połowa była wynikiem tego, co miało miejsce w waszych głowach? Za bardzo się cofnęliście? - Chyba tak. Zupełnie niepotrzebnie wymienialiśmy krótkie podania na 20, 30 metrze. W ten sposób sami robiliśmy "smród" pod naszą bramką. Zostaliśmy skarceni i zamiast trzech punktów, mamy jeden. Wystarczyło spokojnie pograć piłką. - Też tak uważam. Mogliśmy spróbować utrzymać się przy piłce na połowie przeciwnika, co zapewne pozwoliłoby nam wygrać to spotkanie. A tak, jest tylko remis. Notował Piotr Tomasik