Piłkarze Iraku przegrali w poniedziałek w Bagdadzie z Liberią 0-1 w meczu towarzyskim, którego nie przerwały... wybuchy bomb w pobliskiej dzielnicy Habbijah.
W drugiej połowie spotkania w odstępie 20 minut doszło do dwóch eksplozji. Kibice nie opuścili stadionu, choć po drugiej detonacji, bliższej i głośniejszej od poprzedniej, część z nich zaczęła się modlić i śpiewać pieśni żałobne. A na boisku... gra toczyła się dalej.
Był to drugi mecz międzypaństwowy w stolicy Iraku od trzech lat. W połowie marca FIFA zniosła częściowo sankcje nałożone na ten kraj. Tydzień później Irakijczycy podejmowali w Bagdadzie reprezentację Syrii, wygrywając 2-1.
Zniesienie sankcji nie obejmuje eliminacji mistrzostw świata, w których Irak rozgrywa mecze w charakterze gospodarza w Katarze lub w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Poniedziałek był krwawym dniem w Bagdadzie. W kilkunastu wybuchach samochodów pułapek na targach w zamieszkanych głównie przez szyitów dzielnicach zginęło co najmniej 66 osób.
Nikt nie przyznał się do zamachów, ale od początku roku w Iraku wzrosła liczba ataków przeprowadzanych przez sunnickich bojowników oraz iracki odłam Al-Kaidy. Zazwyczaj atakowane są dzielnice zamieszkane przez szyitów, którzy stanowią większość ludności kraju.
W Iraku napięcie między sunnitami a szyitami jest najwyższe od czasu, gdy amerykańskie wojska opuściły ten kraj w grudniu 2011 roku. Konflikty między różnymi wspólnotami etnicznymi i religijnymi wzmaga wojna domowa w sąsiedniej Syrii, gdzie sunniccy rebelianci walczą z reżimem prezydenta Baszara el-Asada wspieranego przez szyicki Iran.