W czwartkowy wieczór w Genewie gospodarze przyszłorocznych mistrzostw świata oraz wicemistrzowie Europy stworzyli emocjonujące widowisko. Choć spotkanie miało charakter towarzyski, obie ekipy wystąpiły w mocnych składach. Nie zabrakło chwalonego m.in. za występ na Euro 2012 Andrei Pirlo, czy uważanego za najlepszego piłkarza Brazylii Neymara. Po raz ostatni w meczu o stawkę drużyny te spotkały się przed czterema laty w Pucharze Konfederacji, a jeszcze wcześniej - w finale mistrzostw świata w 1994 roku. Dwukrotnie górą byli "Canarinhos", którzy w mundialu triumfowali dopiero po rzutach karnych (po 120 minutach utrzymywał się bezbramkowy remis). Włochom przed czwartkowym spotkaniem towarzyszyły duże emocje, choć niekoniecznie wywołane pojedynkiem z pięciokrotnymi mistrzami świata. W środę, gdy podróżowali z Florencji do Genewy, w ich samolot uderzył piorun. Nikomu nic się nie stało, ale piłkarze i załoga najedli się strachu. - Nie uwierzę nikomu, kto powie, że się nie bał. Doświadczałem już czegoś podobnego, ale nigdy nie w takim stopniu - powiedział selekcjoner Cesare Prandelli. Być może to dlatego mistrzowie świata z 2006 na początku oddali pole Brazylijczykom, którzy triumfowali w mundialu cztery lata wcześniej. Ataki "Squadra Azzurra" były nieskuteczne, natomiast zespół z Ameryki Południowej w pierwszej połowie wykorzystał dwie sytuacje. Najpierw w 33. minucie po dośrodkowaniu z lewego skrzydła Fred uderzył z woleja w krótki róg bramki Gianluigiego Buffona. Niespełna dziesięć minut później na 2-0 podwyższył Oscar. Piłkarz na co dzień występujący w Chelsea Londyn pokonał włoskiego bramkarza strzałem zewnętrzną częścią stopy z okolic linii pola karnego. W drugiej połowie Włosi grali zupełnie inaczej. Dzięki temu udało im się strzelić kontaktowego gola w 54. minucie - Daniele De Rossi wykorzystał zamieszanie podbramkowe po rzucie rożnym i zaskoczył zasłoniętego Julio Cesara. Już trzy minuty później był remis, bowiem pięknym strzałem sprzed pola karnego popisał się Mario Balotelli. Do końca spotkania to Włosi atakowali częściej, ale nie udało im się zdobyć zwycięskiej bramki. Tym samym stracili szansę na pokonanie Brazylijczyków po raz pierwszy od fazy grupowej MŚ w 1982 roku, kiedy hat-trick Paolo Rossiego zapewnił im zwycięstwo 3-2. Mecz rozpoczął się minutą ciszy ku czci zmarłego włoskiego lekkoatlety Pietro Mennei - mistrza olimpijskiego z Moskwy na 200 metrów i byłego rekordzisty świata na tym dystansie (19,72 sekundy). Miał 60 lat. Obie ekipy staną znów naprzeciw siebie w czerwcu podczas Pucharu Konfederacji, który zostanie rozegrany w Brazylii. Będzie to sprawdzian poziomu przygotowania krajowych aren przed mundialem w 2014 roku. Brazylia - Włochy 2-2 (2-0) Bramki: dla Brazylii - Fred (33), Oscar (42); dla Włoch - Daniele De Rossi (54), Mario Balotelli (57). Włochy: Gianluigi Buffon; Christian Maggio, Andrea Barzagli, Leonardo Bonucci, Mattia De Sciglio (74-Luca Antonelli); Daniele De Rossi (81-Alessandro Diamanti), Andrea Pirlo (46-Alessio Cerci), Riccardo Montolivo, Emanuele Giaccherini (68-Andrea Poli); Mario Balotelli (83-Alberto Gilardino), Pablo Osvaldo (46-Stephan El Shaarawy). Brazylia: Julio Cesar - Dani Alves, Dante, David Luiz, Filipe Luis (77-Marcelo); Fernando, Oscar (62-Kaka), Hernanes (90+1-Hernanes); Hulk (85-Jean), Fred (69-Diego Costa), Neymar.