Z powodu epidemii wirusa Ebola Liberyjczycy nie mogli ostatnio u siebie grać. Teraz, po dwóch latach przerwy, ponownie mogli zagrać na stadionie w Monrovii. Gospodarze robili wszystko, żeby zdeprymować rywala. Gości z Tunezji przyjęto w niecodziennych okolicznościach. Dzień przed sobotnim spotkaniem "Orły" Kasperczaka trenowały na stadionie, gdzie trwały prace remontowe i kręcili się murarze, hydraulicy, elektrycy oraz inni pracownicy. W nieporządnej szatni piłkarze nie mogli się nawet wykąpać, bo nie leciała woda. Nic nie usprawiedliwia jednak porażki z notowanym na 160 miejscu rywalem. "To wielkie upokorzenie" - piszą na portalach zdenerwowani tunezyjscy kibice. Tunezja była zdecydowanym faworytem meczu. W rankingu FIFA notowana jest na miejscu 33., a więc o oczko wyżej niż "Biało-Czerwoni". W ważnym eliminacyjnym spotkaniu nie było jednak widać różnicy. Liberia zaskoczyła rywala, a w 79 minucie zwycięskiego gola zdobyła Francis Doe. Ten doświadczony 29-letni napastnik grał już w swojej karierze w kilkunastu klubach na kilku kontynentach, od Afryki począwszy, poprzez Europę, Amerykę, na Azji kończąc. Ostatnio reprezentuje czołowy klub z ligi malezyjskiej o nazwie... NS Matrix. Doe, którego w Liberii z racji doświadczenia nazywają "Dziadkiem", początkowo w ogóle miał nie grać. Trener Liberyjczyków James Debbah (były piłkarz m.in. Olympique Lyon i PSG) uparł się jednak, żeby wystawić zawodnika NS Matrix do składu i teraz za swoją decyzję odbiera gratulacje. Przegrywając z Liberią Tunezyjczycy mocno skomplikowali sobie sytuację w grupie A eliminacji Pucharu Narodów, który na początku 2017 roku odbędzie się w Gabonie. Do prowadzącej reprezentacji Togo tracą trzy punkty, a awans wywalczą tylko zwycięzcy grup i dwa zespoły z najlepszym bilansem z drugich miejsc. Kolejne mecze eliminacji PNA w marcu przyszłego roku. Rywalem "Orłów Kartaginy" będzie wtedy dwukrotnie właśnie Togo. Do tego czasu trener Kasperczak musi znacznie lepiej przygotować swój zespół. Michał Zichlarz