Pierwszą bramkę dla Portugalii zdobył w przegranym meczu. 12 czerwca 2004 roku to miał być wielki dzień dla gospodarzy Euro. Grecja zdawała się być idealnym rywalem, by otworzyć turniej z wielką pompą. I pokazać światu 19-latka, z którego cały kraj był dumny. Cristiano Ronaldo. Rodzi się gwiazda Ronaldo był już wtedy CR7. Po transferze do Manchesteru United dostał numer, z którym świat podbijali George Best, Eric Cantona, czy David Beckham. Trudno było przypuszczać, że wyrośnie ponad nich. Cztery gole i cztery asysty nie oddawały jego dokonań w pierwszym sezonie w Premier League. Młoda gwiazda wschodziła nad Europą. Kibicuj Polakom na Mistrzostwach Europy - sprawdź terminarz mistrzostw Bramka w pojedynku z Grekami na starcie Euro 2004 była honorowa. Gospodarze przegrali 1-2. Drugą strzelił dopiero 18 dni później w półfinale z Holandią. Ta dała prawo gry o złoto. W finale Grecy ponownie stłamsili Portugalczyków jak wcześniej Francuzów i Czechów. Kto by wtedy pomyślał, że o powrót do finału wielkiego turnieju Ronaldo będzie walczył przez 12 lat. Tym razem w Paryżu Portugalia nie była faworytem, ale to ona pobiła gospodarzy Euro 2016. Ronaldo był już legendą. Jego łzy po kontuzji finale, a potem sposób w jaki motywował kolegów zza linii bocznej zrobiły furorę, tak jak płomienna przemowa w szatni, gdy ogłosił innym zawodnikom złotej drużyny, że od dziś każdy jest częścią jego rodziny. Trzykrotny wtedy laureat Złotej Piłki wyznał, że triumf z drużyną narodową uważa za największy sukces w karierze. Karierze naznaczonej ekstremalnymi oczekiwaniami swoimi i innych. Przez lata Portugalczyk postrzegany był jak narcyz, którego spala miłość własna. Tak jak rywalizacja z Leo Messim o pozycję numeru 1. Cudowne dzieci sportu nieczęsto zmieniają się w dojrzałych mistrzów. Ronaldo to się udawało. Dojrzewając darował sobie komedie z wymuszaniem fauli, dziś stoi na nogach mocno opierając się upływowi czasu. Wygląda jak tytułowy bohater powieści Oscara Wilde’a "Portret Doriana Graya", z tym, że za jego wieczną młodością nie stoją żadne ciemne siły. Stoją dobre geny i profesjonalizm. Jest symbolem pracowitości, co geniuszom nie zdarza się nagminnie. Kibicuj Polakom na Mistrzostwach Europy - sprawdź terminarz mistrzostw Cristiano Ronaldo. Wesołe jest życie staruszka Podczas mundialu w RPA media całego świata podawały informację po meczu grupowym Portugalia - Korea Płn 7-0. CR7 zdobył wtedy pierwszą bramkę w reprezentacji od lutego 2009 roku. A więc czekał półtora roku. Do trzydziestki strzelił dla kadry 52 bramki. Dużo. Po trzydziestce aż 59. Jego zegar biologiczny stanął, lub znacząco się późni. Dziś CR7 to już najlepszy strzelec w historii reprezentacyjnej piłki. Portugalia szkoli tysiące talentów, na które pada cień 36-latka. Ronaldo jest fenomenem, kandyduje do tytułu strzelca wszech czasów, ale trwają spory ile bramek zdobył legendarny Josef Bican. Pięć Złotych Piłek, pięć triumfów w Lidze Mistrzów, skąd Portugalczyk czerpie motywację? Gdy odejdzie, drużyna narodowa będzie musiała zmienić styl. W grze powietrznej następcy CR7 szybko nie znajdzie. We wczorajszym traumatycznym meczu z Irlandią, w kwalifikacjach mundialu w Katarze, gracze Fernando Santosa mogli w końcówce desperacko wrzucać piłki w pole karne rywala. Ronado wygrał dwie główki z Wyspiarzami w 89. minucie, a potem w doliczonym czasie. I pobił rekord Alego Daei (109 bramek dla Iranu). Tak się składa, że swoją pierwszą bramkę na mundialu Ronaldo wbił Iranowi w Niemczech w 2006 roku. Daei miał wtedy 37 lat i po mistrzostwach zakończył karierę. Na MŚ w RPA CR7 zdobył tylko tego wspominanego gola przeciw Korei Płn. Cztery lata później w Brazylii też jednego przeciw Ghanie. W Rosji cztery, ale Portugalczycy zakończyli udział w 1/8 finału. Do tej pory tylko debiut w mistrzostwach świata przyniósł mu satysfakcję - choć Portugalia przegrała mecz o brązowy medal z Niemcami. Mundial w Katarze może więc motywować Portugalczyka. Tak jak szósty triumf w Lidze Mistrzów i wyrównanie rekordu Paco Gento. CR7 wrócił właśnie do Manchesteru. Żeby nie uchodzić za małostkowego Edinson Cavani powinien mu oddać numer 7. Dariusz Wołowski