Najwięcej tego lata wydał na transfery i zarobił na nich RB Lipsk, ale to kluby Premier League są wciąż największą nadzieją na obrót wielką gotówką. Pandemia, Brexit zmieniają realia zawodowej piłki. Czy to już koniec rekordów transferowych? Ekspert z Ligue 1: Nie wykluczam upadku klubów 1,4 mld euro to straty operacyjne klubów Ligue 1 w minionym sezonie. Powiększyły się o 200 mln euro w porównaniu z pierwszym okresem, gdy w dochody francuskich klubów uderzyła pandemia. Wpływy z praw telewizyjnych spadły o 400 mln, z transferów o 300 mln, poza tym pandemia zrujnowała wszystko: dochody z biletów, od sponsorów itd. Jean-Marc Mickeler, szef DNCG, czyli komisji kontroli zarządzania klubami profesjonalnymi we Francji powiedział dziennikowi "L’Equipe", że najgorsze nadchodzi i nie wyklucza upadku klubów z Ligue 1. Przed chwilą groziło to takiej marce jak Girondins Bordeaux, którą wsparł były właściciel Lille, urodzony w Luksemburgu Hiszpan Gerard Lopez. Wniosek Mickelera jest jeden: piłkarze zarabiają za dużo. Jeśli kluby nie zmniejszą ich horrendalnych pensji, widmo upadku stanie się rzeczywistością. Wyjątkiem jest oczywiście PSG, które za petrodolary z Kataru tworzy kolejną wersję drużyny gwiazd z myślą o podboju Ligi Mistrzów. Latem na Parc des Princes zatrudniono trzech bardzo znanych piłkarzy, ale bez kwot transferowych. Sergio Ramosa (dotychczasowy symbol Realu Madryt), Gianluigiego Donnarummę (symbol Milanu) i Giorginio Wijnalduma (Liverpool) skuszono wysokimi pensjami. Piłkarze i ich agenci opracowali na czas kryzysu wywołanego pandemią nową strategię. Nie chcą przedłużać kontraktów w swoich klubach licząc, że nowy pracodawca, który nie wyda milionów na transfer, będzie mógł im podnieść zarobki. W ten sposób Milan stracił najlepszego gracza Euro 2020, a Real Ramosa, z tym, że na dokładnie takiej samej zasadzie królewski klub zatrudnił Davida Alabę, któremu podwyżki odmówił Bayern Monachium. Ledwo skończył się poprzedni sezon, a największy z klubów, któremu bankructwo zagląda w oczy (Barcelona) kupił "za zero" trzech uznanych graczy: Memphisa Depaya, Sergio Aguero i Erica Garcię. Szefowie Barcelony wściekają się jednak na wychowanka Ilaixa Moribę i Francuza Ousmane’a Dembele, bo nie chcą przedłużyć umów. Kataloński klub podejrzewa, że mają zamiar doczekać do lata 2022 i odejść za darmo, by gdzieindziej zarabiać więcej. Moriba został karnie odesłany do rezerw, to samo ma spotkać Dembele, jeśli nie zmieni zdania. Tego rodzaju wojny i wojenki o kasę między klubami i piłkarzami toczą się w całej Europie. Madrycki dziennik "Marca" krzyczy, że Real ma dosyć gierek Raphaela Varane’a. Jest na Santiago Bernabeu dekadę. Cztery razy wygrał Ligę Mistrzów. Kontrakt kończy mu się za rok, ale nie odpowiada na oferty jego przedłużenia. Uwielbiany piłkarz staje się powoli persona non grata w Realu. Manchester United i Chelsea czekają tylko aż 28-letni Francuz stanie się wolnym graczem. Na Old Trafford, czy na Stamford Bridge zapłacą mu zdecydowanie więcej niż zarabia w Madrycie. Manchester United płaci jak dawniej Oczywiście klasyczne transfery (gotówkowe) nie zanikły. Królem polowania tego lata jest niespodziewanie RB Lipsk. Bayern wykupił jego utalentowanego stopera Dayota Upamecano (42,5 mln euro) i trenera Juliana Magelsmanna (25 mln). Liverpool zapłacił 40 mln euro za obrońcę Ibrahima Konate, a Borussia Moenchengladbach wykupiła pomocnika Hannesa Wolfa za 9 mln. Za 91,6 mln euro Lipsk zatrudnił siedmiu nowych graczy z Andre Silvą (23 mln) i Gvardiolem (18,8 mln). Drugim francuskim wyjątkiem obok PSG jest Olympique Marsylia, na którego czele stanął Hiszpan Pablo Longoria. - Stworzymy drużynę grającą w stylu odpowiadającym gustom naszych fanów - powiedział. Zatrudnił trenera Jorge Sampaolego, a także pół roku temu Arkadiusza Milika. Nie wiadomo czy Polak zostanie w klubie, który wydał tego lata 44 mln euro na nowych graczy. Rekord okna transferowego ustanowił Manchester United płacąc 85 mln euro Borussii Dortmund za Jadona Sancho. Pandemia sprawiła, że ceny piłkarzy spadły, ale Brexit spowodował, że wartość angielskich graczy jest większa. Według specjalistów Premier League najmniej odczuwa skutki pandemii, ponieważ największe wpływy czerpie ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych. Dochody z dnia meczowego są procentowo niższe niż w innych ligach. Tak mówi profesor Kieran Maguire z portalu "Price of Football", który analizuje zawiłą działalność finansową klubów piłkarskich. Przed rokiem zespoły najbogatszej ligi świata wydały na transfery 1,5 mld euro, podczas gdy kluby hiszpańskie, francuskie, włoskie i niemieckie w sumie 1,6 mld. Tego lata ruch transferowy także zależy od Anglików. Kupując dadzą zarobić innym i poruszą lawinę? Marcelino Elena dyrektor "Spanish Football Sports Agency" mówi: - Nie ma kasy na rynku, stąd tyle transferów za zero. Kilka lat temu kluby popodpisywały wysokie kontrakty, dały graczom ogromne pensje, a teraz w czasach kryzysu nie mogą ich utrzymać, więc pozwalają im odejść za darmo. Barcelona ma zamiar pozbyć się Miralema Pjanica, Samuela Umtitiego, tylko nikt ich nie chce zatrudnić za takie pensje jakie mają na Camp Nou. Kolejny sezon będą wycierali ławkę pobierając miliony? To samo dotyczy Philippe’a Coutinho - najdroższego piłkarza w historii klubu, którego wartość spadła czterokrotnie. Kto mu da 12 mln euro za sezon? Tyle płaci mu Barca. Przez ostatnie 8 miesięcy leczył uraz. Zechce zgodzić się na obniżkę zarobków i pójść do klubu, w którym będzie grał, czy zostanie na Camp Nou z etykietką "drogi i zbędny"? Walcząca o powrót do ekonomicznej stabilności Barcelona bardzo by tego nie chciała. Dariusz Wołowski