- Skandal, piłkarz z papierosem! Jak on może? Przecież to niezdrowe, będą go naśladować młodsi, dla których jest przecież idolem - to tekst z wybranej gazety czy portalu komentujący zdjęcie piłkarza "jarającego fajkę" gdzieś na ulicy. Wyobraźcie sobie, co by się działo, gdyby któraś z obecnych gwiazd wzięła udział w takiej reklamówce jak Stanley Matthews. W 1952 roku "Czarodziej Dryblingu", jak nazywano go na Wyspach, wystąpił w reklamie papierosów "Craven". W reklamówce Matthews zachwalał smak "fajek". - Są wręcz stworzone dla mnie i nie podrażniają gardła - uśmiechał się piłkarz z reklamowego fotosu. Na sobie miał koszulkę reprezentacji Anglii, a pomiędzy palcami lewej ręki trzymał odpalonego papierosa. Jak się później okazało, Matthews... w ogóle nie był palaczem. Zaangażowanie do reklamy tak wielkiej gwiazdy było wielkim wydarzeniem na Wyspach. Biorąc udział w reklamówce "cravenów" sir Stanley, choć miał wtedy 37 lat, należał do najlepszych prawoskrzydłowych globu. Rok po papierosowym występie zdobył razem z Blackpool Puchar Anglii. I to w jakich okolicznościach! Do historii angielskiego futbolu mecz przeszedł jako "Matthews Final". Dzięki asystom bohatera tej historii, Blackpool w 20 minut odwróciło losy meczu. Z 3-1 dla Boltonu, zrobiło się 3-4, a dwa ostatnie gole padły w 89. i 90. minucie. Buty, w których w tym meczu występował Matthews, zostały w 2010 roku sprzedane na aukcji za... ponad 38 tysięcy funtów. Udział Matthewsa w reklamie papierosów nie był żadnym skandalem. Papierosy towarzyszyły futbolowi od zarania dziejów. Już pod koniec XIX wieku do każdej paczki papierosów dodawano... kartę z piłkarzami. To, co teraz jest nieodłącznym elementem chipsów, sto lat temu kojarzyło się tylko i wyłącznie z papierosami. "Fajka" przed, w trakcie i po meczu Przykładów z Wysp ciąg dalszy. Legenda Newcastle Jack Milburn wspomina finał Pucharu Anglii z 1951 roku z Blackpool. - Strasznie chciało mi się zapalić, więc po kryjomu wskoczyłem do łazienki. Byłem zdziwiony, że w środku jest już czterech moich kolegów z drużyny z papierosami w ręce - opowiadał w swojej autobiografii. Co się później stało? Czy brakowało mu oddechu podczas meczu? Czy poprosił o zmianę? Nic z tych rzeczy. Milburn strzelił dwa gole i Newcastle wygrało 2-0. Z czasem rosła świadomość zagrożenia wynikającego z palenia papierosów. Reklamy koncernów tytoniowych były powoli wypierane z futbolu. Piłkarze nie porzucili jednak swoich przyzwyczajeń. Johan Cruyff, jedna z największych gwiazd lat 70., otwarcie przyznał, że będąc czynnym piłkarzem, palił 20 papierosów dziennie. Przestał w 1991 roku, po zawale serca. Zaangażował się w kampanię antynikotynową i ufundował nawet klinikę walczącą z tym zgubnym uzależnieniem. Dwa razy większe dawki nikotyny i substancji smolistych przyjmował Ossie Ardlies, gwiazdor Tottenhamu przełomu lat 70. i 80. i mistrz świata z 1978 roku. To właśnie Argentyńczyk tworzył niesamowitą drugą linię "Kogutów" razem z Glennem Hoddle'em i swoim rodakiem Ricardem Villą. Do tego palił jak smok. To i tak nic w porównaniu z legendą futbolu lat 80., Brazylijczykiem Socratesem, który kopcił jak lokomotywa. Angielskie gazety nazywały go nawet "Two-Pack-A-Day Man" (pali dwie paczki dziennie). Do tego miał poważne problemy z nadużywaniem alkoholu. Brzmi paradoksalnie, biorąc pod uwagę fakt, że był... doktorem nauk medycznych. Na temat używek miał jednak swoje zdanie. Wódka i papierosy nie przeszkadzały mu w robieniu niesamowitych rzeczy na boisku. Był kapitalnym rozgrywającym, przez pewien czas na pewno najlepszym na świecie. Niestety, nie doczekał spokojnej starości. Zmarł w wieku 57 lat wskutek wstrząsu septycznego. Mijały lata, opakowania papierosów pokrywały wielkie ostrzeżenia o czyhających chorobach, a nawyki piłkarzy pozostały te same. W 2001 roku Robert Prosinecki, podpisując kontrakt z Portsmouth chwalił się, że zredukował liczbę wypalanych "fajek" o połowę, czyli do 20 sztuk. Siedem lat później na podobne wyznanie zdecydował się David James, również zawodnik Portsmouth. - Przez piętnaście lat wypalałem paczkę papierosów dziennie. Puszczałem "dymek" po treningach, przed meczami i w klubowym autobusie podczas wyjazdu na mecz - zaskoczył bramkarz reprezentacji Anglii. Niektórzy twierdzą, że wszyscy bramkarze mają trochę nierówno pod sufitem. Tak pewnie pomyślicie czytając historię Fabiena Bartheza. Po meczu Manchesteru United z Southamptonem, ówczesny menedżer "Świętych" Gordon Strachan był wściekły. Nie dość, że jego zespół przegrał z "Czerwonymi Diabłami", to jeszcze w jego pokoju rozsiadł się kontuzjowany Fabien Barthez i bez wzruszenia odpalał papierosa za papierosem. Jak to, Messi pali? Dziś piłkarze starają się bardziej pilnować, choć czujni paparazzi są w stanie przyłapać ich niemal w każdym zakątku świata. Dwa lata temu przekonał się o tym Leo Messi, kiedy świat obiegła jego fotografia z wakacji. Messi stoi w pobliżu basenu i poddaje się nikotynowej chwili zapomnienia. Czy to naprawdę "fajka"? Do dziś nie wiadomo. Fani Barcelony i miłośnicy słodyczy twierdzą, że ich idol trzyma w ustach... lukrecję, a nie papierosa. U innych współczesnych gwiazdorów sprawa jest dużo bardziej oczywista. Dzięki paparazzi wiemy, że zapalić lubi Mesut Oezil. Fotoreporterzy dwa razy przyłapali Wayne'a Rooneya - na Barbadosie i w Las Vegas. Podczas wakacji z "fajkami" nie rozstaje się Ashley Cole, a słabość do cygar ma Dymitar Berbatow. Niedawno wielka dyskusja wybuchła wokół nikotynowych przyzwyczajeń Maria Balotellego. Głos w całej sprawie zabrał nawet Roberto Mancini. - Nie wydaje mi się, żeby palił dużo, góra pięć-sześć papierosów dziennie - stwierdził ówczesny menedżer "The Citizens". - To nie w porządku, wolałbym, żeby tego nie robił, ale on jest dorosłym facetem, a ja nie jestem jego ojcem. Gdybym przyłapał mojego syna z papierosem, nakopałbym mu - komentował sprawę Mancini. "Super Mario" to nie jedyny Włoch ze skłonnościami do puszczania "dymka". Podczas mistrzostw świata w 2006 roku przyłapani zostali Gianluigi Buffon, Vincenzo Iaquinta i Alessandro Nesta. Wszyscy zostali później mistrzami świata. - To był ostatni raz - zapowiedział na łamach "The Independent" Jack Wilshare. Pomocnik Arsenalu tłumaczył się z papierosa zapalonego po wygranym meczu z Napoli w Lidze Mistrzów. No cóż, nie wierzymy. Nasze podwórko Polscy piłkarze i papierosy? Nasi zawodnicy nie są tak skłonni do wyznań na temat nikotynowego uzależnienia. Przede wszystkim nie zmuszają ich do tego dziennikarze, bo gazety nie publikują jednoznacznych zdjęć piłkarzy podczas chwili zapomnienia. Kiedy Michał Żewłakow wychodził z lotniska po powrocie ze zgrupowania reprezentacji, od razu po wyjściu z hali przylotów sięgał po zapalniczkę i paczkę papierosów. Fotoreporterzy wtedy zgodnie... opuszczali obiektywy. Inny były gwiazdor Legii Maciej Rybus żył tak dobrze z dziennikarzami, że ci chętnie częstowali go papierosem. Mniejszą pobłażliwością cieszył się Artur Boruc. Podczas jego gry w Szkocji polskie i brytyjskie gazety prześcigały się w publikowaniu zdjęć "Borubara" z "fajką". Kiedy przyłapany został na "dymku" po meczu Polska - Ukraina, na nikim nie zrobiło to już wrażenia. Największą, z polskich piłkarzy, skłonność do ulegania papierosowemu nałogowi miał Tomasz Hajto. Postanowił on nawet potraktować sprawę bardziej biznesowo. Na początku XXI wieku były reprezentant Polski handlował w Niemczech lewymi "fajkami". Miał być zarobek, skończyło się wtopą. Jak ustaliła prokuratura Hajto otrzymał łącznie 110 kartonów nieopodatkowanych papierosów, a następnie większość z nich odsprzedał innym osobom z zyskiem. Straty niemieckiego skarbu państwa, wynikające z nieuiszczonych opłat celnych, prokuratura oceniła na 3033,59 euro. Wyrok sądu był bolesny dla piłkarza Schalke - 43 500 euro grzywny. Autor: Krzysztof Oliwa