W tym sezonie Widzew miał spore problemy ze strzelaniem goli. Mniej bramek zdobyło tylko Zagłębie Lubin. Problemy były jeszcze mocniej widać wiosną, po tym jak sprzedano jedynego skutecznego napastnika - Imada Rondicia. Wiosną łodzianie zdobyli jedenaście goli, tym razem już najmniej ze wszystkich zespołów ekstraklasy. Wiadomo było, że zespół czeka rewolucja kadrowa. Zwłaszcza że nowym większościowym udziałowcem został Robert Dobrzycki, jeden ze współwłaścicieli światowego giganta na rynku nieruchomości przemysłowych. Sam Dobrzycki zapowiadał o przeznaczeniu na transfery co najmniej czterech milionów euro i włączeniu się do walki o prawy gry w europejskich pucharach. Jednym z pilniejszych potrzeb było właśnie sprowadzenie zawodnika na pozycję numer 9. Spekulowano, że z Cypru wróci Mariusz Stępiński, a dyrektor sportowy miał negocjować warunki sprowadzenia wychowanka Widzewa. Na razie jednak kibice muszą zadowolić sprowadzeniem Sebastiana Bergiera, który występuje w GKS Katowice. Wychowanek Śląska Wrocław, w którym zadebiutował w Ekstraklasie, w tym sezonie rozegrał 22 spotkania i zdobył dziewięć goli. Do Widzewa trafi na zasadzie wolnego transferu - w czerwcu wygasa jego kontrakt. 26-letni napastnik podpisał trzyletnią umowę z opcją przedłużenia o kolejny rok. - Mam nadzieję, że dołożę cegiełkę do projektu, który tworzy się w Widzewie. Świetnie czułem się w GKS i mogłem się rozwijać. Wierzę, że to, czego się tam nauczyłem, pokażę również w Łodzi - twierdzi Bergier.