Martyna Janasik, Interia: Cześć, miło Cię poznać. Jestem z Polski, więc od razu spytam, czy umiesz powiedzieć coś po polsku? Peter Schmeichel: - Czy umiem powiedzieć coś po polsku? Znam "dzień dobry" i "dziękuję", "sto lat". Jest mi trochę przykro z tego powodu. Byłoby fantastycznie móc przeprowadzić wywiad po polsku, ale mojemu ojcu nie podobała się myśl, żebyśmy nie byli w pełni Duńczykami. Nigdy więc nie zwracał się do nas po polsku, czego żałuję. Razem z moimi siostrami jesteśmy zgodni, że to hańba, że nigdy nie mówił do nas po polsku. To możesz się teraz nauczyć. - Moja żona jest nauczycielką specjalizującą się w językach. Zawsze powtarza, że najtrudniejszym językiem na świecie do nauczenia się jest polski. Być może. Choć próbowałam nauczyć się norweskiego i muszę przyznać, że też było trudno. - A widzisz. Przechodząc do tematu naszego spotkania - co chcesz, by zostało w fanach po seansie dokumentu "Schmeichel" i dlaczego zdecydowałeś się na niego akurat teraz? - To, że ukazuje się teraz, nie do końca było moim wyborem. Ma to związek z moją książką, która została wydana trzy lata temu. Zainteresowała wielu producentów, którzy zapragnęli stworzyć film o moim życiu, ale jeśli mam być szczery, nie podobało mi się wiele pomysłów, które się pojawiały. Potem przyszli do mnie Sylver Entertainment wraz z Simonem Lazenbym i pokazali mi swoje idee. Spodobało mi się to, że skupili się nie tylko na mojej karierze, ale też na moim życiu i pochodzeniu. Nie tylko mojej przeszłości, ale także moim obecnym życiu. To zdecydowanie bardziej mi odpowiada, ponieważ, choć lubię robić rzeczy w roli bramkarza, to pragnę też nieść inspirację, by ludzie zrozumieli, że poza boiskiem jesteśmy normalnymi ludźmi i prowadzimy zwyczajne życie, kiedy zostawiamy piłkę nożną. Temat tego, jak sobie z tym radzimy, uważam za dobre źródło inspiracji dla wielu osób. Skoro mowa o inspiracji - gdybyś mógł dać jedną radę początkującym bramkarzom, co byś im powiedział? - Najprostszym byłoby powiedzieć, by bronili goli (śmiech). A nieco bardziej złożona rada? - Nie ma jednej rady dobrej na wszystko. Pozycja bramkarza jest dziś bardzo złożona. Potrzeba nabrać bardzo wielu umiejętności i mieć opanowane wszystkie podstawy, by iść i złapać piłkę, by się poruszać, by się rzucać. Bramkarz musi być teraz też naprawdę świetnym piłkarzem. To jest dużo ciężkiej pracy. Jedna z moich rad jest taka, by słuchać swoich trenerów. Robić to, co mówią, i wierzyć w nich. Wejście na szczyt wiąże się z ciężką pracą i trzeba niebotycznej ilości godzin, żeby tam wejść. I co najlepsze - nigdy się tam nie dotrze. To ważne, żeby to zrozumieć, ponieważ kiedy wejdziesz na pewien poziom, zawsze znajdzie się kolejny poziom, do którego możesz dojść. To jest nieustanny rozwój, a do tego potrzebujesz świetnym trenerów i dobrych ludzi, by pokazali ci drogę do następnego kroku. Czy patrząc teraz na swoją karierę, również przez pryzmat dokumentu "Schmeichel", myślisz, że coś byś zmienił? Czy niczego nie żałujesz? - Szczerze mówiąc, nie lubię słowa "żałować", ponieważ zawsze podejmujesz decyzje z poziomu tego, co wiesz w danym momencie. Przez kolejne 25 lat stałem się bardziej doświadczony i wiem więcej o życiu. Mogę się spojrzeć w przeszłość i zadać sobie pytanie: "Wow, dlaczego ja to zrobiłem?". Oczywiście, że opuszczenie Manchesteru United dzisiaj wydaje mi się po prostu bezsensowne, ale wtedy naprawdę czułem, że musiałem to zrobić. Powodem, dla którego nie użyję tu słowa "żałuję", jest to, że pojechałem do Portugalii i miałem tam fantastyczny czas. Poznałem niesamowitych ludzi, mam tam bardzo dobrych przyjaciół, i to wciąż dodaje dużo wartości do mojego życia. W pierwszym odcinku mówisz, że zawsze miałeś w głowie marzenie o graniu dla Manchesteru United, ale sam nie wiedziałeś dlaczego. Czy teraz, po tych wszystkich latach, już wiesz dlaczego marzyłeś akurat o Manchesterze United? - Tak, poniekąd zawsze wiedziałem dlaczego, ale nie wiedziałem, jak to zrobić. Wtedy nie było tak, jak dzisiaj, że wszystkie mecze są emitowane w telewizji i każde spotkanie jest opisywane przez media. W tamtym czasie wszyscy moi przyjaciele byli kibicami Liverpoolu lub Leeds. Z kolei dla mnie to George Best, Bobby Charlton, Dennis Law byli inspiracjami. Poza tym podobały mi się stroje Manchesteru United - czerwone koszulki, białe spodenki i czarne skarpetki. To wyglądało dla mnie fantastycznie i myślałem, że tak powinien wyglądać piłkarz. Kiedy zacząłem kibicować Manchesterowi United, to było kilka lat po tym, jak wygrali Puchar Europy i w czasie, gdy nie grali najlepiej i zostali zdegradowani do 2. dywizji. Natomiast w Danii oglądaliśmy mecze, które wciąż są w głowie kibiców, choćby spotkanie przeciwko West Bromwich z siedmioma niesamowitymi golami. To jest wciąż jeden z tych pojedynków, o których się mówi, a Manchester United był częścią tego. Poza tym lubię brzmienie nazwy “Manchester United". To ma w sobie taką piękną muzykę. Co więcej, wszystko, co myślałem o futbolu i o czym marzyłem, potwierdziło się, gdy zostałem ich zawodnikiem. Było nawet lepiej. Wciąż jestem ich fanem, a nawet już nie gram. Uwielbiam ich oglądać i być z nimi w kontakcie. Nawet jeśli nie idzie im teraz za dobrze, wciąż jestem z nich bardzo zadowolony. W takim razie powiedz, jaka pierwsza myśl przychodzi ci do głowy, gdy słyszysz, jak Alex Ferguson mówi w twoim dokumencie, że jesteś najlepszym bramkarzem w historii Manchesteru United? - Myślę sobie, co za miły gościu (śmiech). Myślę, że byliśmy dla siebie stworzeni. Ja i wszyscy inni zawodnicy w Manchesterze United, byliśmy sobie przeznaczeni i stworzeni dla niego. Miał bardzo specyficzną ideę tego, co chciał zrobić. Miał bardzo konkretną wizję ludzi, których chciał w klubie. Robił szczegółowe rozpoznanie o zawodnikach, zanim podpisał z nimi kontrakty. Chciał wiedzieć o nich wszystko - skąd pochodzili, kim są ich rodzice. Wszystko po to, by znać cię, kiedy stajesz się jego zawodnikiem. Prowadził nas w sposób, w jaki musieliśmy być prowadzeni, by wykonać na boisku, to, co on chciał. Do każdego podchodził przy tym bardzo indywidualne. Nigdy nie postępował z piłkarzami podobnie. Dokument "Schmeichel" dostępny już teraz tylko na SkyShowtime.