O sprawie zrobił się głośno, kiedy traithlonista Karaś w jednym z programów telewizyjnych federacji Fame MMA, powiedział, że prawdopodobnie stoczy walkę z bardzo popularnym i medialnym zawodnikiem, a sugestia nie pozostawiła wątpliwości o kogo chodzi. - Jestem pewny, że ta walka zgromadzi bardzo wielu kibiców, ponieważ jest to człowiek, którego każdy Polak zna i każdy będzie chciał to zobaczyć. On lubi "wypić" i idealnie będzie tu pasował - powiedział Karaś. Kilka tygodni później w programie pojawił się sam Peszko. Wtedy 44-krotny reprezentant Polski nie wykluczył walki w Fame MMA. - Na ten moment nie. Jestem tak ciężko kontuzjowany i aktualnie walczę o powrót na boisko, ale nigdy nie zamykam do niczego drzwi - odpowiedział Peszko. Miesiąc później sytuacja już się jednak zmieniła. W "Szalonym podcaście" na YouTube były zawodnik Wisły Płock, Lecha Poznań, FC Koln, Lechii Gdańsk czy Wisły Kraków przyznał, że przemyślał ofertę i podjął decyzję. Peszko: Aż tak bardzo hajsu nie potrzebuję - Przeszło mi przez myśl, że może fajnie by było zawalczyć. W jednym wywiadzie wspomniał o tym Robert Karaś, że może byśmy sparowali. [...] Ja sportowiec, Karaś sportowiec, więc w miarę równo, ok, on bardziej wytrzymały - mówił Peszko. Obecny zawodnik Wieczystej Kraków zreflektował się i przyznał, że nie widzi w tym sensu. Zwłaszcza, że nie brakuje mu pieniędzy. - Później sobie myślę, że ja, były reprezentant Polski, chodzę na kurs trenerski, zamierzam się w tym kierunku rozwijać, a do tego mam ważny kontrakt z Wieczystą do końca tego sezonu. Rodzina i dzieci oczywiście na nie, że to bez sensu - przyznał Peszko. I dodał: - Przeanalizowałem sobie, jakie plusy bym z tego miał. Wiadomo, że trochę hajsu, ale aż tak go nie potrzebuję, żeby się pokazywać i bić. Do tego potrzebowałbym czasu, gdyż nie chciałbym zrobić z siebie pośmiewiska.