Proenca, który w październiku zapisał się w historii polskiego futbolu jako arbiter pierwszego wygranego przez "Biało-czerwonych" pojedynku z Niemcami (2-0), w wywiadzie udzielonym niedawno lizbońskiemu dziennikowi "Record" skrytykował władze sędziowskie za "amatorskie zarządzanie" oraz "chaos organizacyjny". Na reakcję nie musiał długo czekać. Po reprymendzie i zakazie udzielania wywiadów odsunięty został od spotkań w rozgrywkach na najwyższym szczeblu. Proenca nie znalazł się wśród arbitrów prowadzących ostatnią rundę Pucharu Ligi. Zabrakło go również w Lidze Zon Sagres pod koniec listopada. Zdesperowany wnioskował o poprowadzenie jednego z sobotnich meczów trampkarzy w Lizbonie, ale i tym razem nie został dopuszczony z powodu rzekomo pełnej już obsady. Część portugalskich komentatorów uważa, że jest to zemsta władz sędziowskich za krytyczny wobec nich wywiad i może być początkiem końca kariery pochodzącego z Lizbony arbitra. Sam Proenca przyznaje, że trudności w zdobyciu angażu na prowadzenie meczów w ojczyźnie mogą obniżyć jego formę podczas rozpoczynających się 10 grudnia w Maroku klubowych mistrzostw świata. 44-letni Proenca prowadzi mecze w pierwszej lidze Portugalii od 1998 r. Pięć lat później został sędzią międzynarodowym. Najlepszym okresem w jego dotychczasowej karierze był rok 2012. Dobre recenzje otrzymał za finał Ligi Mistrzów Bayern Monachium - Chelsea Londyn oraz za dwa spotkania fazy grupowej, ćwierćfinał i finał Euro 2012. Dwa lata temu uznany został najlepszym sędzią na świecie. Pomimo międzynarodowych sukcesów Proenca uchodzi w ojczyźnie za kontrowersyjną postać. Kilkakrotnie kibice zarzucali mu stronniczość w prowadzeniu meczów ligowych. Jednymi z najbardziej wrogich arbitrowi są adepci Benfiki Lizbona. W 2011 roku został zaatakowany przez jednego z nich w stołecznym centrum handlowym Colombo. Uderzony głową przez agresora stracił wówczas dwa zęby. Pedro Proenca jest jednym z najlepiej zarabiających sędziów piłkarskich w Portugalii. Jego roczne dochody przekraczają 70 tys. euro. Na co dzień zatrudniony jest w charakterze dyrektora finansowego w dwóch prywatnych firmach. Jedna zajmuje się zbieraniem śmieci, druga wyrobem spinaczy do bielizny. Łącznie zarabia w nich ponad 24 tys. euro.