- Wiedzieliśmy, że będziemy faworytem w tym dwumeczu, niezależnie od wyników losowania. Tak samo będzie w przypadku zespołu z Tallina. Myśląc o Lidze Mistrzów, musimy takiego przeciwnika pokonać - jasno deklaruje Paweł Brożek. Napastnik mistrzów Polski niewiele wie o zespole z Estonii. - W ogóle nie patrzyłem na to, na jakie ewentualnie zespoły mogliśmy trafić. Biorąc pod uwagę, że to dopiero II runda, to nie mogły być jakieś wielkie firmy - uważa. Najbardziej znanym zawodnikiem Levadii jest Indrek Zelinski , który ma na koncie ponad setkę występów w reprezentacji Estonii. - Nie kojarzę go - szczerze przyznał Brożek. - Chociaż może mieliśmy okazję przeciwko sobie grać, gdy mierzyliśmy się towarzysko z Estonią w Ostrowcu Świętokrzyskim - zastanawiał się wiślak. Niestety, nie trafił, gdyż gracza Levadii zabrakło w tym spotkaniu. Snajper Wisły szczerze przyznał, że nic nie mówią mu nazwiska piłkarzy mistrza Estonii. Nawet testowanego niedawno przez Legię Warszawa Rosjanina, Nikity Andrejewa. W Estonii wciąż trwają rozgrywki ligowe, gdyż gra się tam systemem wiosna - jesień. - Są w grze, to fakt. Ale my mamy do tego meczu trzy tygodnie. Na pewno odpowiednio się do tego spotkania przygotujemy. Z tego, co wiem, to pierwszy mecz jest tutaj w Polsce. Trzeba będzie go wygrać jak najwyżej, żeby ze spokojem pojechać na rewanż - podkreśla snajper. Levadia, na tym etapie rozgrywek, ma doskonały bilans: 13 zwycięstw i tylko 2 remisy. - To tak, jak my dwa lata temu - przypomniał z uśmiechem Paweł Brożek. - Szanujemy oczywiście tego przeciwnika, ale przecież nie boimy się go. Jedziemy tam po awans do kolejnej rundy! CZYTAJ TAKŻE: Skorża: Nie ma się kogo bać Wisła zagra z Levadią Tallin o LM! Echa po losowaniu eliminacji do Ligi Mistrzów Levadia Tallin - sylwetka rywala Wisły