#ForaPauloSousa - to był chyba najpopularniejszy w ostatnich dniach hashtag wykorzystywany przez kibiców Flamengo. Niezbyt dosłownie, aczkolwiek grzecznie, można to przetłumaczyć tak: Paulo Sousa, odejdź! Kibice Flamengo mieli już dość szkoleniowca, który miał prowadzić legendarny klub do walki o mistrzostwo Brazylii, a tymczasem zrobił z niego bardzo przeciętną drużynę. Po ostatniej przegranej zespół spadł na 14. miejsce. Paulo Sousa zdymisjonowany w czwartek wieczorem Losy Portugalczyka były już przesądzone po niedawnej ligowej porażce z ostatnią w tabeli Fortalezą, która odniosła swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie. Dymisja stała się faktem w czwartek późnym wieczorem, niespełna dobę po kolejnej porażce w lidze, tym razem 0-1 z Bragantino, które przy okazji przeskoczyło Flamengo w tabeli. Paulo Sousa zasłużył na zwolnienie Czy można dziwić się decyzji Flamengo? Zdecydowanie nie, bo Portugalczyk solidnie sobie na nią zapracował. Przejął czołowy brazylijski klub w atmosferze skandalu, przynajmniej w naszym kraju. Mimo ważnego kontraktu z polską federacją, podjął rozmowy o pracy w Brazylii, choć przecież biało-czerwoni przygotowywali się do barażów o mundial. Pod koniec grudnia zeszłego roku jego umowa została rozwiązana, Portugalczyk musiał zapłacić odszkodowanie. Niemal od razu podjął się pracy we Flamengo za znacznie wyższe wynagrodzenie, ale wyniki były dalekie od ideału. W kwietniu Sousa z zespołem musiał wjeżdżać na lotnisko przez terminal cargo, bo na pasażerskim czekali na niezadowoleni kibice. Na dodatek po podjęciu pracy w Brazylii Sousa doprowadził do zwolnienia kilku miejscowych trenerów, co też nie przysporzyło mu sympatii. Sam jednak nie chciał rezygnować z pracy, bo wówczas nie dostałby odszkodowania. A to miało wynosić grubo ponad milion dolarów. Tymczasowo drużynę w kolejnym meczu lub meczach poprowadzi Mário Jorge z młodzieżowego zespołu U-20.