Małecki nie miał łatwego dzieciństwa, bo zaledwie rok po jego urodzeniu, rodzicie Patryka rozwiedli się, a on został pod opieką matki. To właśnie mamie zawdzięcza najwięcej i teraz, kiedy stał się niezależny finansowo spłaca swój dług wobec niej. "Dzięki mamie, babci i dziadkowi wyszedłem na dobrego chłopaka. Mama swoje w życiu przeszła, więc nie chcę żeby już kiedykolwiek pracowała. Pomagam jej teraz i tak już będzie zawsze" - mówi na łamach "Przeglądu Sportowego" Patryk Małecki. Podczas gry w juniorach Małecki prawie wyleciał z Wisły, gdyż pobił jednego z kolegów, który obraził jego mamę. Patryk został odstawiony od drużyny na dwa mecze, ale kiedy wrócił na derbowy pojedynek z Cracovią trzykrotnie pokonał bramkarza rywali. "Mały" trafił do Krakowa w wieku 13 lat, a w dużym mieście czekały na niego pokusy, którym nie potrafił się oprzeć. Na jego szczęście w miarę się opamiętał i dyskoteki oraz alkohol zamienił na ciężką pracę na treningach. "Opamiętałem się, jak zacząłem wchodzić do pierwszej drużyny u Dana Petrescu. Dostałem szansę i musiałem ją wykorzystać. Wziąłem się za siebie" - mówi w "Przeglądzie Sportowym" Patryk Małecki. "Mały" postanowił zadbać o swoją karierę i złe nawyki z przeszłości odsunął na bok. Piłkarz przyznaje, że bardzo dużo zawdzięcza Bogu i modli się o zdrowie i zwycięstwa. Na przedramieniu wytatuował sobie podobiznę Jana Pawła II, a na jego nadgarstku można dostrzec bransoletkę z Maryją. "Mały" często chodzi do kościoła, gdzie spotyka kolegów z drużyny: Rafała Boguskiego i Pawła Brożka.