Paradoks zaraz po wyborze Kuleszy. Było świetnie, ale natychmiast trzeba zmieniać
Cezary Kulesza pozostanie prezesem PZPN na kolejną, czteroletnią kadencję. Prezes zatem się nie zmieni, jego wynik sugeruje, że kadencja była świetna, ale paradoks polega na tym, że głosy, iż trzeba sporo zmienić, pojawiają się natychmiast. Mało kto jednak chciał zmieniać personalia "na górze".

Gdyby wymienić tysiąc najbardziej zaskakujących zdarzeń w roku, nie zmieściłby się wśród nich wynik głosowania na prezesa PZPN. Cezary Kulesza pozostanie najważniejszą osobą w polskiej piłce na kolejne cztery lata, co znalazło swoje ujście w poparciu 98 ze 116 delegatów, którzy oddali głos. Siedmiu było przeciw, jedenastu się wstrzymało.
Tym razem prezes nie musiał zarywać nocy, by do wczesnych godzin porannych walczyć o głosy. Pierwszy raz w XXI wieku zdarzyło się, że był jedynym kandydatem, któremu wystarczyło w związku z tym jedynie uzyskanie przynajmniej 60 głosów delegatów na "tak". Od początku było jasne, że jest to formalność, a tak zwanych szabel nie trzeba liczyć.
Taki wynik oraz brak opozycji sugeruje, że mieliśmy za sobą kadencję pełną sukcesów, natomiast można się zastanowić nad definicją tego słowa. Jeśli sukcesem jest stagnacja na stanowisku prezesa PZPN - sukces jest pełny. Z zewnątrz może to wyglądać na niesamowicie mocny mandat Cezarego Kuleszy. Żałować można, że wynika to nie z tego, że mijająca kadencja była świetna, lecz ze słabości środowiska. Po wyborach prezesa wydawało się, że jest zabetonowane, nieskłonne do zmian personalnych, czy zmian w piłce w ogóle. Ale te zmiany miały nadejść w późniejszej części dnia. - Oczekujemy silniejszego głosu w ramach zarządu i bardziej wrażliwego ucha ze strony jego członków na potrzeby piłki profesjonalnej. W ostatnich latach lokomotywą pociągową były właśnie kluby - mówił Interii przed głosowaniem Wojciech Pertkiewicz, prezes Arki Gdynia.
Taki głos z klubów jest coraz mocniej słyszalny. Rozmawiamy z Ziemowitem Deptułą, prezesem Jagiellonii Białystok.
Jakie są wasze - piłki klubowej - oczekiwania względem Cezarego Kuleszy?
Potrzebujemy zmian. Wiele rzeczy było blokowanych - choćby kwestia Pro Junior System. Również kwestia związana z Polskimi Sądami Polubownymi, bo to kosztuje sporo polskie kluby. Znajdzie się jeszcze tego sporo...
Potrzebujemy zmian, to bardzo modne hasło, które często tutaj pada. A jakie są realne szanse na te zmiany?
Zawsze trzeba wierzyć. A z drugiej strony myślę, że kluby Ekstraklasy i 1. Ligi zjednoczyły się i coraz częściej słychać oczekiwania, które mamy wobec związku...
Rozmawiałem z Wojciechem Pertkiewiczem i on liczy, że do zarządu wejdzie więcej osób z piłki klubowej. Uda wam się to przeforsować?
Zobaczymy. Jeśli chodzi o naszą liczbę głosów, mamy ich mniej niż związki wojewódzkie. Z drugiej strony trochę się z tego śmieję, bo przecież kluby utrzymują te związki. Mamy choćby opłaty transferowe, bez których nie byłoby pieniędzy w piłce związkowej. Choćby patrząc na to, jakie pieniądze generujemy, powinniśmy mieć więcej do powiedzenia w związku.
Kluby będą bardziej słyszalne
Unoszący się w powietrzu zapach delikatnej, klubowej rewolucji, zmaterializował się niedługo po tej rozmowie. Mimo iż Cezary Kulesza rekomendował rozkład głosów do zarządu, który doprowadziłby do niemal całkowitej marginalizacji klubów (13:4), te w miarę się obroniły. W poprzednim czteroleciu było 12:5, aktualnie będzie to 9:8. Kluby będą reprezentowane przez Dariusza Mioduskiego (wiceprezes ds. zagranicznych), Marcina Animuckiego (wiceprezes ds. piłki profesjonalnej), Karola Klimczaka, Marcina Janickiego, Wojciecha Cygana, Tomasza Lisińskiego, Wojciecha Pertkiewicza i Seweryna Siemianowskiego (członkowie zarządu).
Kluby zatem nie zmieniły prezesa, ale zmieniły zabetonowaną strukturę związku.