Obszerny wywiad dla największej włoskiej gazety sportowej ukazał się w sobotę w dodanej do jej weekendowego wydania książce "Sport według papieża Franciszka". Zapytany o to, czego życzy ludzkości na początku nowego roku, odparł: "Moje życzenie jest bardzo proste; wypowiem je słowami, które widnieją na koszulce, jaką mi podarowano: 'lepsza czysta przegrana niż brudne zwycięstwo'. Życzę tego całemu światu, nie tylko światu sportu". "To najpiękniejszy sposób, by rozegrać życie z podniesioną głową"- wyjaśnił. 84-letni Franciszek wspomniał też swoje dzieciństwo w Buenos Aires, gdzie chodził z rodziną na stadion El Gasometro na mecze piłki nożnej. "Szczególnie pamiętam mistrzostwa w 1946 roku, kiedy wygrał je mój klub San Lorenzo. Pamiętam dni mijające na oglądaniu gry piłkarzy i szczęście nas, dzieci, kiedy wracaliśmy do domu; radość, szczęście na twarzy, adrenalina we krwi" - dodał. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Papież zaznaczył: "Mam też inne wspomnienie, piłki z gałganów. Skórzana dużo kosztowała, a my byliśmy biedni, guma nie była jeszcze wtedy tak powszechna, ale nam wystarczała piłka z gałganów do zabawy i do tego, by wyczyniać prawie cuda, grając na placyku koło domu". "Gdy byłem mały, lubiłem piłkę nożną, ale nie byłem wśród najlepszych; byłem jednym z tych, których w Argentynie nazywają 'pata dura', dosłownie: ciężka noga" - wyznał papież. Dlatego, jak stwierdził, kazali mu zawsze stać w bramce. "Ale bycie bramkarzem było dla mnie wielką szkołą życia. Bramkarz musi być zawsze gotów odpowiedzieć na zagrożenie, jakie może przyjść z każdej strony. Grałem też w koszykówkę, lubiłem ją, bo mój ojciec był filarem drużyny koszykówki w San Lorenzo" - powiedział papież Bergoglio. Wyznał, że z dużym zainteresowaniem śledzi wydarzenia ze sportu, które "próbują zostawić trochę lepszy świat". Opowiedział o swej wizycie w Instytucie Pamięci o Holokauście Jad Waszem w Jerozolimie, gdzie poznał historię legendarnego włoskiego kolarza Gino Bartaliego, zmarłego w 2000 roku. Został on pośmiertnie uhonorowany tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. "Zwerbowany przez kardynała Elię Dalla Costa, pod pretekstem treningów na rowerze wyruszał z Florencji do Asyżu i wracał z dziesiątkami fałszywych dokumentów ukrytych w ramie rowerowej, które służyły do tego, by pomóc Żydom uciec, a więc ich ratować" - dodał Franciszek. Jak zaznaczył, Bartali "pedałował setki kilometrów każdego dnia wiedząc, że gdyby został zatrzymany, to byłby jego koniec". Papież położył nacisk na to, że kolarz ukrywał niektóre osoby także w swoim domu i że pomógł około 800 Żydom. "Oto - wskazał - historia sportowca, który zostawił świat trochę lepszym niż go zastał". Franciszek zapytany o zmarłego w listopadzie Diego Armando Maradonę, którego spotkał po raz pierwszy w Rzymie w 2014 roku, przypomniał, że zrobił on wiele dla działającej na całym świecie fundacji charytatywnej Scholas Occurrentes. "Na boisku był poetą, wielkim mistrzem, który obdarował radością miliony osób w Argentynie, a także w Neapolu. Ale był także człowiekiem bardzo kruchym" - dodał. Papież w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport" mówił, że "żadnego mistrza nie tworzy się w laboratorium". "Parę razy to się zdarzyło, nie możemy być pewni, że się to nie powtórzy, choć mamy nadzieję, że tak nie będzie" - oświadczył odnosząc się do dopingu, który nazwał "drogą na skróty przekreślającą godność". Jego zdaniem, czas "zdemaskuje prawdziwe talenty od tych stworzonych". Mówiąc o znaczeniu treningu Franciszek wyjaśnił: "Przychodzą mi na myśl ci, którzy biegają na 100 metrów na igrzyskach olimpijskich; dla tych kilku sekund lata i lata trenowania". "Czasem czytam o jakimś mistrzu, który pierwszy przychodzi na trening i ostatni z niego wychodzi; to świadectwo tego, że siła woli jest większa od umiejętności" - zauważył papież w pierwszym wywiadzie dla dziennika sportowego.Z Rzymu Sylwia Wysocka